Mój blog jest tematyczny. Niszowy. O nartach. Staram się pisać sensownie w temacie i okay – wiem – różnie mi wychodzi. Ale się staram. Czytacie mnie w każdym razie. I przepraszam Was – Drodzy Czytelnicy, ale dziś muszę zrobić wyjątek i dać upust frustracji. Znowu. Pamiętacie jak wkurzałem się na Igrzystka Olimpijskie w Soczi? Jak nie pamiętacie – tekst jest TUTAJ. Ale to wszystko teraz nieważne. Jest jeszcze gorzej.
Międzynarodowy Komitet Olimpijski to organizacja która nie ma w sobie NIC z etosu igrzysk, organizacja której przestały już dawno temu przyświecać szczytne idee i cele. To organizacja które Igrzyska Olimpijskie ubrudziła gównem. MKOL zaczynał delikatnie. Proces komercjalizacji rozpoczął się w 1992 roku wprowadzając idiotyczne dyscypliny sportowe jak short track, skeleton czy curling, bo liczyli na kasę z reklam i więcej ludzi przed telewizorami. Potem było już grubo. W 1994 roku, kiedy zignorowali tradycję organizacji igrzysk co 4 lata i doszli do wniosku, że liczy się kasa z reklam, i Albertville i Lillehammer zrobili w odstępie dwóch lat, żeby lepiej się zimowe i letnie igrzyska przeplatały. Chuj, że Starożytna Grecja. Chuj, że tradycja. Chuj, że co 4 lata było zawsze.To mniej-więcej tak, jakby nasz Sejm uchwalił, że polska flaga od dziś będzie biało-czerwono-niebieska, bo sponsoruje nas Pepsi. Po prostu wszystko chuj, bo liczą się $$$.
Ja rozumiem: każdy orze jak może. Ale gdyby ktoś to wprost powiedział „Wiecie co, kochani widzowie, no sorka, zrozumcie, liczą się dla nas dolary, i nie będziemy już wam ściemniać o pięknej idei rywalizacji, czy tam coś. Po prostu mamy wysokie koszty utrzymania i chcemy dużo zarabiać” Przysięgam – zrozumiałbym to! Sam pracuję w korpo, wiem co to reve, targety i zamknięcie kwartału. Ale u mnie nikt (a przynajmniej niewielu) ściemnia coś o niesamowitej radości z wykonywanej pracy. Jak rozmawiam ze swoimi córeczkami, to mówię im, że tatuś chodzi do pracy nie po to, bo uwielbia czynić dobro i pokój na świecie, tylko po to, żeby było na jedzonko, na rowerek, i po to, żeby mogły pojeździć na nartkach w Alpach.
Teraz jednak MKOL, przeszedł samego siebie. Bo nie dość że utytłał igrzyska w gównie, to jeszcze zgłupiał. Jak wiadomo w 2022 roku będą igrzyska zimowe. MKOL zażyczył sobie mianowicie na 7000 stronach specyfikacji, by w Oslo – u najpewniejszego dotychczas kandydata do organizacji:
- utworzyć osobne pasy dla pojazdów MKOL, nieużywane przez komunikację publiczną ani inne pojazdy
- na członków MKOL mają czekać w pokojach hotelowych (opłaconych przez organizatora) lokalne sezonowe owoce i ciasta (w Oslo w lutym :-))
- wszystkie hotelowe bary w Oslo należy opróżnić z produktów Pepsi i napełnić produktami Coca Coli
- prezydent MKOL ma zostać powitany z honorami na pasie startowym po wylądowaniu
- członkowie MKOL mają mieć osobne wejścia i wyjścia z lotniska
- podczas ceremonii otwarcia i zamknięcia do ich dyspozycji mają być barki pełne luksusowych trunków, a podczas konkurencji do loży na stadionach ma być dowożone piwo i wino
- członkowie MKOL mają być witani z uśmiechem na twarzy przez obsługę hotelu
- przed ceremonią otwarcia MKOL życzy sobie spotkania z Królem
Nie wyobrażam sobie, by pragmatyczni, skromni, hołdujący zasadzie niewywyższania się Norwegowie, oddali MKOL buspasy, albo specjalnie dla idiotów z MKOL zasadzili drzewka owocowe w szklarniach. Ale nawet gdyby jakimś cudem się do tego zmusili, to zapisany formalnie wymóg spotkania Króla, jest dla nich grubiańskim afrontem – zwykłym plaskaczem w twarz. Bo to Król decyduje z kim chce się spotkać, i nigdy-przenigdy nie jest na odwrót. Po przeczytaniu siedmiu tysięcy stron specyfikacji Norwegowie wystawili więc MKOL’owi środkowy palec i bez zbędnej, długiej dyskusji wycofali Oslo z wyścigu o igrzyska. Kraków zrezygnował z trochę innych powodów, z czego niezmiernie się cieszę. Sztokholm – podobnie jak Kraków, doszedł do wniosku, że za drogo i że nie warto.
Kto więc został?
Ałmaty/Kazachstan i Pekin/Chiny. Zajebiście. Po prostu mega. Prawa człowieka, wolność słowa, demokracja w jednym! Po prostu istne uosobienie idei olimpizmu w obu tych miastach i krajach! Jak piszę te słowa – MKOL właśnie wizytuje oba miasta i pisze briefing. Na pewno włodarze witali ich z najwyższymi honorami na pasie startowym. I były sezonowe ciasta. I pełny barek.
Trochę to śmiech przez łzy, bo ja naprawdę igrzyska zimowe uwielbiałem i kiedyś, jeszcze zanim zostały ubrudzone w gównie, czekałem na nie miesiącami i oglądałem wszystkie dyscypliny. To jednak minęło. Wiem o tym, że w Soczi Polacy dali radę i mam szacunek do polskich sportowców. Ale nie oglądałem żadnej dyscypliny. W opresyjnym kraju, ubrudzone kałem – nie byłyby to dla mnie prawdziwe sportowe emocje. Kiedy przez przypadek igrzyska mignęły mi w telewizorze u rodziny – zamiast olimpijskich ideałów widziałem ekran ubrudzony wstrętną, śmierdzącą sraczką MKOL. Był nią tak pomazany, że nie szło się skupić na oglądaniu rywalizacji sportowców przemykających gdzieś między jednym śladem kału a drugim. Olimpijczycy z kupą na brodzie. Wspaniali sportowcy w białych getrach ufajdanych na brązowo. Bohaterowie przecierający gogle pomazane gównem.
Ja mówię pas. I nie tylko ja: John Oliver o Igrzyskach 2022