Niestety, ze względu na chorobę mojej córeczki, muszę odwołać swoje wyjazdy na narty, i czasowo zawiesić pisanie bloga.
Monthly Archives: Luty 2014
Rodzaje śniegu
Eskimosi są w stanie ponoć rozróżnić ponad 200 rodzajów śniegu. Przegooglowałem kilkanaście źródeł na ten temat, i moim zdaniem żadne z nich w pełni nie wyczerpuje tematu, a już na pewno nie odnosi się wystarczająco do jazdy na nartach. Pozwólcie więc, że spróbuję…
W tle można posłuchać „Snow” by Red Hot Chili Peppers (kliknijcie „play” poniżej), a w tabelce rodzaje śniegu, które ja umiem rozróżnić, w kolejności mojej osobistej preferencji do jazdy na nartach. Pominąłem coś?
Puch | Nie będę oryginalny. Puch rządzi. Z tą tylko różnicą, że bardzo wielu ludzi i portali używa modnej nazwy „puch” („idziemy na puch”, „jazda w puchu”, „puchowy raj”), kiedy tak naprawdę nigdy w puchu nie jeździli, ani nawet go nie widzieli. Jeżdżąc poza trasami od ponad 10 lat – w prawdziwym puchu przejeździłem maksymalnie kilka dni: jeśli miałeś okazję jeździć w prawdziwym puchu po pas albo głębszym – jesteś szczęściarzem. Co ciekawe, jazda w prawdziwym puchu nie wymaga dużych umiejętności technicznych: jeśli masz odpowiednie narty – po prostu płyniesz w śniegu bez większego wysiłku. Istnieje tylko zagrożenie lawinowe o którym trzeba pamiętać. |
Zsiadły puch | Kiedy puch poleży kilkadziesiąt godzin, nie ma wiatru i nie świeci na niego słońce – śnieg zapada się pod własnym ciężarem i tworzy się zsiadły puch. Jest go istotnie mniej (np. po opadzie 20cm na drugi dzień jest tylko 10-15cm zsiadłego puchu) i jest cięższy od świeżego puchu, ale w dalszym ciągu fajnie się w nim jeździ. Po jeździe w zsiadłym puchu widzisz dużo wyraźniej swój ślad, niż ma to miejsce w świeżym puchu. |
Gips | Kiedy na puch powieje wiatr, albo już w czasie opadu mocno wieje – tworzy się gips. Jest dużo bardziej zbity i ciężki niż puch, ale da się w nim fajnie jeździć pod warunkiem nabrania istotnej prędkości i mocnych kolan. Jeśli jeździsz po gipsie, a w pobliżu jest las – warto rozważyć wjechanie do niego: jest poważna szansa, że w lesie nie wiało tak mocno i nie ma gipsu, a zamiast niego jest puch lub zsiadły puch. |
Lodoszreń | Jeżeli za dnia świeci słońce, a nocą panuje mróz, tworzy się szreń. Jeżeli takie warunki panują wiele dni z rzędu, a warstwa szreni jest wystarczająco gruba, żeby cię utrzymać bez zapadania się głąb – też można po takim śniegu fajnie pojeździć. Pod lodoszrenią jest zsiadły puch, ale wcale nie chcesz się do niego dostać. Jeśli szreń jest gruba – dobrze wybierać takie stoki, które złapały trochę słońca i ją zmiękczyły. Często takie warunki są zbliżone do ubitego śniegu na stokach narciarskich. Dają dobre trzymanie w zakrętach. |
Firn | Firn to małe, nieregularne, mokre grudki lodu – występuje często na lodowcach. Nadaje się całkiem dobrze do jazdy, występuje zarówno na trasach jak i poza nimi. Typowo wiosenny śnieg. |
Ubity | Czym jest ubity śnieg – każdy wie. Występuje na przygotowanych trasach narciarskich. Da się po nim jeździć szybko, można uprawiać funcarving, body-carving, itd. W tej tabelce jest to też dla mnie punkt decydujący. Jeśli właśnie leży rodzaj śniegu będący powyżej tego miejsca w tabelce – wolę jeździć poza trasą, jeśli jest poniżej – wolę zostać na trasie. |
Sztuczny ubity | To samo co powyżej, ale cokolwiek bardziej mokry, ciężki i grudkowy. Po ubiciu jest w sumie podobny do zwykłego śniegu ubitego, ale jest trochę od niego wolniejszy. |
Mokry | Ciężki, nasiąknięty śnieg na skutek dodatnich temperatur przez pewien okres czasu. Niezbyt przyjemny do jazdy. Jazda poza trasą wymaga siły fizycznej, wymaga dużo podskoków i dostawiania nart. Mokry śnieg jest wolny, klei się do nart i mocno utrudnia trawersowanie gór. |
Szreń łamliwa | Tu zaczynają się poważne schody… Szreń łamliwa tworzy się identycznie jak lodoszreń, ale krócej: w dzień świeci słońce i roztapia warstwę, w nocy mróz mrozi i tak przez kilka dni. Na górze tworzy się twarda warstwa, a pod spodem jest miękko. Szreń łamliwa jest na tyle wytrzymała, że nie łamie się przy jeździe na wprost, ale załamuje się przy kantowaniu i skrętach. Jazda na szreni łamliwej przestaje być dla mnie przyjemnością, a zaczyna być walką o przetrwanie. |
Lód | Jeździliście 20 lat temu na Nosalu na samej górze? Jak nie, no to nie wiecie, co znaczy prawdziwy lód na stoku… 😉 Lód, jak sama nazwa wskazuje, to po prostu kurewsko twarda, nie załamywalna warstwa, do której potrzebujesz krawędzi ostrych jak brzytwa. Przy nieostrych krawędziach narta nie daje oporu bocznego i ślizga się swobodnie – dlatego na lodzie łatwo stracić równowagę, a upadek nie należy do przyjemnych. Lód występuje też w dzikich terenach, np. wiosną w zacienionych wąwozach i rynnach na lodowcach. Jeśli występuje poza trasą, jazda jest bardzo niebezpieczna nie tylko ze względu na uraz przy upadku, ale też przez niemożność zatrzymania się i niekontrolowany ześlizg po stoku. Przy podejściach turowych po lodzie potrzebujesz harszli. Po jednym dniu jazdy na lodzie, z reguły twoje krawędzie wymagają ponownego ostrzenia. |
Zawiesina | Kiedy głębokiego śniegu jest dużo, ale temperatura przez wiele dni i nocy grubo przekracza zero po dodatniej stronie, ze śniegu tworzy się wodno-śnieżna zawiesina – koloid, która nie daje żadnego oporu bocznego. W takiej zawiesinie jazda na nartach jest po prostu niemożliwa: niezależnie od tego jak ustawisz nartę – zsuwa się ona w dół po najkrótszej drodze, bez możliwości kantowania ani ustawienia kierunku. Jeśli zawiesiny jest grubo – po tym jak włożysz w nią nartę, zawiesina zalewa nartę od góry. |
Dziękuję Gillette!
Dzisiejszym postem kończę (póki co) współpracę z Zespołem Gillette i chciałbym im za to niniejszym serdecznie podziękować. Miałem dziś okazję poznać cały Team: po pierwsze świetna organizacja całej imprezy Gillette Extreme Ride, po drugie pozytywnie zakręceni Brand Managerowie Gillette, po trzecie naprawdę dobry produkt. Dzięki współpracy mogłem wjechać na naprawdę fajne i niedostępne górki, mogłem przetestować produkt i raz jeszcze powtarzam: maszynka zdała test.
Poniżej jeszcze finalny film z Wyzwania Gillette Hokkaido 2014: ci którzy śledzili bloga, pewnie widzieli większość ujęć, więc jakoś szczególnie chyba ich nie zaskoczę. Dla przypomnienia, link – czym było Wyzwanie Gillette Hokkaido 2014.
Spotkanie…
Jeździ co roku w Alpy… Słyszał, że najlepiej to jest w Aspen i w Kolorado… Mówię nieśmiało, że chyba nie za bardzo… To znaczy, jak mieszkasz w Kolorado – to super na pewno. Jak w Krakowie mieszkałem, to jeździłem przecież do Kasiny Wielkiej i nie narzekałem. Ale, żeby tam specjalnie – to ja niespecjalnie… Przerywa, że w Kanadzie to jest dopiero podobno… Do Kanady to nawet jeżdżą Amerykanie, a Amerykanie przecież się chyba znają, tak? Raz nawet zjechał obok trasy w Kaprun… Kawałek co prawda, ale ciężko było. Wjechał w takie muldy czy w coś. Wybiło go w górę. Na metr albo dwa. Ale się wyratował. No i czarnymi jeździ. Samymi czarnymi. Bez problemu. Na swoich Voelklach. Stylem karwingowym. A na czym ja? Nie na Voelklach?! Co?! Na czym?! Haha! Voelkl to jest przecież jak BMW wśród nart. Kolega mu mówił, a kolega się zna. Ma najdroższy model z tego sezonu. Niemiecka technologia, nie pogadasz.
A tak w ogóle to poza trasą jest bez sensu! Albo, żeby tak podchodzić. Chyba by głupi był. On woli zjeżdżać po ubitym. No i po co do tej Japonii? Jakie oni tam góry mają? Co?! 1000 metrów?! Ha! On był na 3000. Po co to wszystko? On wsiada do swojego BMW, kilka godzin, dwie paki na liczniku i jest w Kaprun. I to jest komfort prawdziwy, na podgrzewanych fotelach, a nie w ekonomicznej klasie gnieść się tyle godzin. No chyba że na Sushi. Ale nie, w sumie też nie… Najlepsze Sushi jest w Warszawie. Czy jadłem w Sakanie?
Kurde…
Już w tę sobotę…
link do imprezy na fejsbuku: https://www.facebook.com/events/455535051242276/458735777588870/?notif_t=plan_mall_activity
Będę tam i ja – pokażemy film z Hokkaido. Zapraszam serdecznie!
No dobra, przynajmniej na dzisiaj odszczekuję całe moje gadanie anty-Soczi. Brawo Kamil. Posłuchajcie sobie komentarza Tomasza Zimocha… Ja się wzruszyłem:
A może biegówki?
Biegówek miałem spróbować jeszcze w grudniu na Mazurach, ale jak pamiętacie zimę w Polsce mieliśmy i wciąż mamy raczej kiepską… Tymczasem w Warszawie śnieg nie roztopił się jeszcze do zera – szczególnie w lasach i parkach, więc zdecydowałem, że w sobotę rano spróbuję pobiegać na nartach.
Buty swoje już miałem, ciuchy zdecydowałem się użyć te w których biegam. Potrzeba było mi nart i jakiejś wytyczonej trasy. Na skraju lasku bielańskiego, jakieś półtora kilometra ode mnie, jest wypożyczalnia biegówek prowadzona przez pasjonatów biegania na nartach: http://bielany.warszawa.pl/wypozyczalnia/
Za półtorej godziny wypożyczenia nart i kijów zapłaciłem 20PLN. W pobliżu wytyczonych jest kilka tras – ja biegałem na podstawowej pętli o długości 1,5km. Warunki były ponoć trudne, śnieg bardzo twardy, i rzeczywiście przez pierwsze kilkaset metrów – za każdym razem kiedy próbowałem oprzeć się na tyłach/cholewkach butów – a w przypadku butów do biegówek, nie ma tam żadnego podparcia 🙂 – leżałem na ziemi. Ale po kilku minutach złapałem o co chodzi i poszło już trochę lżej. Myślę, że to fajna opcja na aktywność fizyczną zimą w mieście. Długoterminowe prognozy pogody nie wyglądają co prawda obiecująco, ale może za rok uda się pobiegać więcej… kto wie?
Deskarz Shaun White po wykonaniu stutysięcznego skoku ze śmigłowca ze spadochronem i nakręceniu czterdziestego snowboardowego filmu w odległych stepach Andów, Kordylierów i Himalajów, gdzie został przysypany przez lawinę 14 razy i złamał kręgosłup 16 razy, zapytany czy konkurencje snowboardowe w Sochi są odrobinę niebezpieczne, odparł: „jest w tym trochę prawdy”, po czym wycofał się z zawodów. Równocześnie z fejsa znikneły foty Shauna (w trochę krótszych włosach niż dotychczas) jak sznuruje buty i odlicza dni do rozpoczęcia igrzysk. Te foty były naprawdę niezłe. Koleżanki udostępniały. Więc szkoda.
Jednocześnie nakreche.com wspiera Shauna, aby wytrwał w swojej decyzji. Zdecydowanie lepiej zaniechać skoku z wysokości 1,82cm (metr, osiemdziesiąt dwa centymetry) – to jest sporo, szczególnie wziąwszy pod uwagę, że śnieg w Soczi jest sztuczny i twardy. Zamiast tego, lepiej nakręcić drugą część Art of Flight z Redbullem. Tak trzymać Shaun! Nie przejmuj się głosami maluczkich nienawistników. Dyscypliny sportowej z której wycofał się Shaun, i tak nie było na Olimpiadzie więcej niż góra raz-dwa-razy. Więcej: http://sports.yahoo.com/blogs/olympics-fourth-place-medal/shaun-white-out-of-slopestyle-event-at-sochi-121203444.html
PS. nie ustaję w wysiłkach, aby zdobyć foty Shauna sznurującego buty (w trochę krótszych włosach niż dotychczas) i odliczającego dni do Soczi i wkleić je tutaj na bloga, aby koleżanki mogły udostępniać tego posta, jako namiastkę. Jeśli ktoś ma to foto – będę wdzięczny: blog.nakreche@gmail.com
===
Aktualizacja 6 lutego – Radku, dziękuję! Można teraz udostępniać!