nakreche

narty, na wiele sposobów, subiektywnie


6 Komentarzy

Instruktorzy i instruktorzy

Wróciłem właśnie z Val di Sole. Trafiłem na „Polish Days” – masa fajnych rodaków jeździła. To był spory zorganizowany wyjazd (były imprezy polskie, jacyś celebryci itd) i były też szkółki narciarstwa i sporo polskich instruktorów. Codziennie po godzinie 15 robił się mokry śnieg i spore muldy – wiadomo – jak to Włoszech w marcu. Naturalne, że ludzie gorzej sobie radzili.

Osobiście lubię takie trochę trudniejsze warunki. Lubię „wsiąść” na ogon doświadczonemu instruktorowi w niebieskiej kurtce „ITA” albo „Scuola Sci Italiana a Madonna”, który wycina muldy agresywnie, krótkim skrętem, by sprawdzić jak długo się utrzymam za nim w tempie i śladzie. Zdarza się, że nie za długo, zdarza się że jedziemy tak sobie cały stok.

Tym razem jednak byli również polscy instruktorzy… I co i rusz trafiał się instruktor oklejony naszywkami „SITN” albo „Polski Związek Narciarski”, który na muldach zwyczajnie sobie nie radził! Jeden dramatyczne wygibasy robił co chwila ratując się od gleby, inny pługował i robił stop co chwila (nie prowadząc grupy).

Sporo w życiu naoglądałem się instruktorów, którzy nie są w stanie zjechać poza trasę, czy pojechać poprawnie śmigu. Instruktorów, którzy robili swoje uprawnienia na obozach instruktorskich organizowanych przez AWF’y. Wysłuchałem *wielu* opowieści z *wielu* źródeł o takich obozach, na których chla się z egzaminatorami, a na końcu każdy kursant zdaje końcowy egzamin i dostaje uprawnienia instruktorskie. Całkiem niedawno rozmawiał ze mną instruktor bez uprawnień przewodnika, który regularnie zabiera komercyjnie grupy ludzi w góry poza trasę i twierdzi, że „daje radę bo ma instruktora”.

Jakie są przyczyny tej patoli? Czy środowisko instruktorskie jest w stanie się samo oczyścić?


2 Komentarze

Italia, słoneczna Italia

Każdy freerider, nawet taki najświetniejszy, ma czasem tak, że musi powozić się po trasie, poopalać, popić trochę Aperolu.

Pisałem wam już o tym, jak wyjechać tanio do Włoch na narty: tutaj. Dwa razy do roku otwieram ten wpis, i grzecznie postępuję według udzielonej przez samego siebie instrukcji. Tak też się stało tym razem. I znowu wylądowałem w Val di Sole.

O ile poza trasą nigdy nie jeżdżę w słuchawkach, o tyle po trasie mi się zdarza.

Tym razem dzielę się więc z Wami niezbyt narciarskim tematem – playlistami jakie towarzyszą mi tego wyjazdu w słuchawkach.

  • Pierwszą playlistę nazwałem „sexy”. Muzyka jest raczej wolniejsza niż szybsza, nastrojowa, sexy – i daleko od głównego nurtu: link jest tu.
  • Druga, to „alternative”. Nie usłyszycie tych kawałków w RMF ani Zetce. To najlepsza alternatywa jaką udało mi się uzbierać: link dostępny tutaj.

Apple Music na próbę jest za free (na androidach też).

Posłuchamy razem?


2 Komentarze

Trójka trójce nierówna

Uważajmy: w Tatrach TOPR ogłosił właśnie trzeci stopień zagrożenia lawinowego.

Nie mogę jednak nie zrobić małej dygresji na temat trójki, która jest dla mnie najbardziej niejasnym komunikatem spośród wszystkich. Bo o ile stopnie drugi i czwarty – są dla mnie stuprocentowo jasne i czytelne, o tyle przy trójce mam zawsze niepewność: co robić.

Czasem trójka jest taka, że przy zachowaniu dużej ostrożności, delikatnym przejeździe pojedynczo i bez obciążania pokrywy, przy dodatkowej uwadze poświęconej na obserwację gór wkoło, nawisów, slajdów itd – można działać poza trasą, szczególnie tam gdzie konsekwencje złapania przez lawinę mają spore szanse nie być śmiertelne. A czasem trójka to taka „prawie czwórka” gdzie moje umiejętności oceny się kończą i dla mnie ryzyko jest za duże (należy jasno powiedzieć: przy czwórce nie idę nigdy poza trasę). I pewnie dlatego tę trójkę bym podzielił na 3A i 3B. A która trójka jest obecnie? Nie wiem, nie jestem w górach…

Przypominam też link do aktualnego komunikatu jest tu: http://lawiny.topr.pl/


1 komentarz

Na emeryturze też chciałbym pojeździć

fotografia – źródło: sunfrog.com

ZAWARTOŚĆ SPONSOROWANA

Mam 39 lat (tak, cały czas wciąż jeszcze 39) i coraz częściej myślę o tym, że kiedyś skończę pracę i będę również chciał żyć aktywnie i jeździć na nartach w fajnych miejscach. Pewnie w wieku 70 lat nie będę jeździł poza trasą, ale na pewno kilkudniowego wyjazdu w Alpy nie chciałbym sobie odmawiać. Cenowo całkiem korzystne i często przeze mnie uczęszczane jest Val di Sole, czyli Dolina Słońca we Włoszech. Pomysł jazdy za 30 lat w Val di Sole wydaje się kuszący, ale czy realny?

Wiadomo przecież, że nasze emerytury będą bardzo skromne – kilka razy mniejsze od naszych zarobków.

Stawiam więc dziś narciarski problem: co zrobić, by 2 razy w roku na kilka dni wyjechać na trasy do Val di Sole, kiedy przestanę pracować?

Do jego rozwiązania przyjmuję następujące założenia:

Założenia dotyczące oszczędzania:

  • zakładam, że kolejny rząd cofnie krok wstecz zrobiony przez PiS, i że wiek emerytalny się podwyższy – przyjmuję granicę 67 lat – co oznacza, że na emeryturę przejdę za 28 lat
  • będę chciał uniknąć podatku Belki i będę chciał być „zmuszony” do regularnego odkładania – dlatego wybiorę konto IKE lub IKZE (o różnicach możecie przeczytać tutaj: https://www.nntfi.pl/finanse-po-godzinach/ike-czy-ikze)
  • zakładam średnio 4% przyrostu odłożonych środków rocznie – oczywiście nikt mi tego nie zagwarantuje, ale muszę coś przyjąć, i sensownie jest przyjąć coś odrobinę powyżej zakładanej inflacji
  • chciałbym jeździć na narty 2 razy w roku między 67 a 77 rokiem życia – czyli przez 10 lat (po 77 roku życia planuję już spokojniejsze rozrywki)

Założenia dotyczące wyjazdu narciarskiego:

  • przelot Ryanairem w dwie strony – 250PLN – będę miał dużo czasu by upolować najtańsze bilety
  • 4 noce na miejscu – 800PLN
  • transfer z lotniska – 300PLN
  • skipass na 4 dni – 160 EUR
  • zakładam, że sam będę gotował i produkty kupował w markecie (i pewnie będą tam wtedy podobne ceny co w Polsce), ale na stoku chciałbym wypić codziennie jedno Bombardino i jeden Aperol Spritz 😉 – w sumie przez 4 dni: 40 EUR
  • łącznie za dwa wyjazdy zapłacę więc około 4500 PLN
  • uwzględnię też inflację (niższą od przyrostu środków) – na poziomie powiedzmy 2,5%. Krótka formuła w excelu i okazuje się, że te 4500PLN dziś – za 28 lat będzie warte znacznie mniej, a wszystkie podane powyżej ceny będą proporcjonalnie wyższe, w sumie równe około 8980PLN
  • potrzebuję więc uzbierać tyle, aby wypłacać te 8980PLN rocznie z mojego IKE

Z kalkulatora dostępnego na stronie https://www.nntfi.pl/kalkulatory/kalkulator-ike wynika, że jeśli dziś zacznę wpłacać na IKE 200PLN miesięcznie, to w wieku 67 lat będę mógł wypłacić z konta około 12.400 PLN rocznie przez 10 lat. A zatem starczy nie tylko na dwa wyjazdy do Val di Sole, ale też na wypad do Zakopanego i jeszcze na jakieś odświeżenie/zakupy sprzętu narciarskiego. Myślę, że w ciągu 28 lat zlikwidują kretyński zakaz chodzenia poza trasą i szlakiem, więc może uda się wyskoczyć na jakieś fajne skitury.

Rozumiecie doskonale, że ten post jest sponsorowany – nie ma co walić wam ściemy. Ale kiedy już napisałem to wszystko powyżej… Pomyślałem… „cholera, to chyba ma sens”. I obok oszczędzania i budowania kapitału na różne inne sposoby – postanowiłem sam założyć konto IKE Plus i wpłacać tam wspomniane 200PLN miesięcznie. I mimo, że post jest sponsorowany, mimo, że moja umowa na jego napisanie NIE zakładała żadnych dodatkowych kroków – to macie na to moje słowo – założyłem właśnie IKE, bo trochę sam siebie przekonałem…

Więcej informacji na temat IKE Plus znajdziecie tu: https://www.nntfi.pl/emerytura/ike


4 Komentarze

Poradnik: freeride w Iranie

Nie znalazłem w sieci poradnika dla narciarzy lecących do Iranu, więc sam napiszę parę słów na ten temat:

  • Obecnie najtaniej do Teheranu leci się liniami Ukrainian, ale warto rozważyć też greckiego Aegeana przez Ateny: ceny są niewiele wyższe a Aegeanem zabierasz narty i 20-kilową walizkę za free. Do Teheranu ma zacząć latać Lot, ale warunki przewozu nart nie są tam już tak korzystne.
  • Na lotnisku wymień kasę (dolary na riale). Nie licz na płatności kartą albo na działające z twoją kartą bankomaty. Nawet na stoku da się płacić tylko gotówką w lokalnej walucie. Cash is the king. [aktualizacja: po opublikowaniu tego posta, czytelnicy sugerują, że lepszy kurs wymiany można dostać w centrach handlowych w mieście… ja osobiście odradzam tylko hotele, ze wzg. na gorszy kurs]

Infrastruktura jest raczej stara – wygląda jak na Słowacji 20 lat temu. Sloty na narty przy gondoli nadają się tylko na carvery – moje Rossi S7 muszę wozić wewnątrz. Wystają.

  • Zaplanuj transfery i hotele jeszcze z Polski. Najlepiej użyć do tego irańskiej agencji turystycznej. Ja korzystałem z HomafaranKhorshid Savar – irandizinski@gmail.com – pomogą ci też w załatwieniu wizy (dostaniesz od nich specjalny numer z ich ministerstwa spraw zagranicznych, który przedstawisz w ich ambasadzie w Warszawie na Saskiej Kępie). Są komunikatywni i fajni. Napisz maila.
  • Wyrób wizę w Polsce przed przylotem, mimo że jest to możliwe na lotnisku. Często wyrobienie wizy na lotnisku może zająć ponad 2h. Być może uciekają ci właśnie fajne warunki narciarskie. Przygotuj się też na to, że tu nikomu się nie śpieszy: na lotnisku, na wyciągu, w hotelu. Iran to taki muzułmański PRL.

Pamiętaj że Iran to muzułmański reżim. Jeśli będziesz próbował tu bajerować laski, przemycać alkohol albo palić trawę i ktoś naśle na ciebie gwardię rewolucyjną – całkiem możliwe, że czeka cię areszt i więzienie w którym nikt nie przestrzega praw człowieka. A zatem szanuj ich kulturę i zachowuj się.

 

  • Internet w Iranie to dramat. Jest bardzo ocenzurowany i z reguły bardzo wolny. Nie ma fejsa, twittera, snapchata. Jest instagram. Fotki z jazdy załadujesz po powrocie z nart, no chyba że masz VPN. Ponoć przy jego użyciu, jest dostęp do wszystkich stron i serwisów (chociaż z reguły bardzo wolny)

Iran to nie Austria – tu prawie nikt nie jeździ poza trasą. No i bardzo dobrze – chyba dlatego chcesz tu przyjechać? W Dizin czy Tochal większość stoków pozatrasowych masz dla siebie. Nawet jeśli przez dwa dni porysujecie wszystko wkoło – to po przypięciu fok możesz rysować całą resztę kolejne parę dni. To jest właśnie całe piękno Iranu i zakładam, że tak pozostanie przez parę lat.

  • Iran to nie tylko narty. Zostaw sobie czas na Teheran. Zadziwi Cię jak przyjaźni są ludzie i jak niewiele wspólnego z rzeczywistością ma przekaz kreowany w mediach.
  • Ceny: w Dizin całodzienny skipass to koszt około 100PLN, Kebab na kolację (duża porcja z ryżem i warzywami) to 23PLN, nocleg na Tochal to około 200PLN za pokój ze śniadaniem, i jest w tym wjazd gondolą i skipass. Cena powrotnego biletu przez Lwów zaczyna się od 400-450PLN. Należy dodać koszmarne problemy z połapaniem się w tym co ile kosztuje, bo Irańczycy równolegle używają trzech systemów: Riale, Tumany i Tysiące Tumanów. Tysiąc tumanów to mniej-więcej złotówka. Wspomniany kebab kosztuje odpowiednio 230.000 Riali, 23.000 Tumanów i 23 tys. Tumanów. Nigdy nie jesteś pewny w czym akurat podana jest cena. Często myślisz, że coś jest 10 razy droższe niż jest w rzeczywistości.

Jeśli zamierzasz spać na Tochal na górze (hotel na wysokości 3600 metrów, wyciągi do 3900) – zrób wcześniej aklimatyzację – np parę nocy w Dizin (hotel na 2600). W Tochal jest zawsze na dyżurze lekarz. Żebyś mógł zostać na noc – będzie musiał zbadać ci saturację, tętno, ciśnienie itd). Szczególnie skitoury w Tochal (np na 3800) mogą być uciążliwe bez przygotowania.

„Narciarstwo jest oznaką zdrowia i tężyzny fizycznej” – mówi do nas łagodnie Imam Chomeini z plakatu. Tak się nam przynajmniej zdaje, bo łagodnie się do nas uśmiecha. Chyba nie mówiłby „śmierć niewiernym” na plakacie z narciarzem?

  • Opisane tu rady dotyczą północnego Iranu i pasma gór Elburs (nie mylić z Elbrus), w zasięgu kilkugodzinnej jazdy autem od Teheranu. W południowym Iranie jest jeszcze pasmo gór Zagros – najbliższe im lotnisko jest w kilkumilionowym mieście Shiraz. Iran zachwycił nas tak bardzo, że zamierzamy odwiedzić Zagros w ciągu najbliższych dwóch sezonów.

Więcej o Iranie na moim blogu:


8 Komentarzy

Dwa zdjęcia dzięki którym zrozumiesz czemu warto spróbować freeride’u w Iranie 

Dzisiejszy post tłumaczy, czemu warto spróbować freeride’u w Iranie – na podstawie dwóch fotografii zrobionych jedna po drugiej za pomocą kamery gopro.
Zacznijmy od pierwszego zdjęcia:

To „pocztówka”. Nie ma tu żadnego filtra, zdjęcie nie zaznało przycinania ani postprocessingu. Ot – zwykły zrzut z gopro. Jest bezchmurne niebo i niczym niedotknięty wcześniej stok. Stabilna baza. Na niej może 15 cm puchu, który padał mocno przez noc. Cudowne, dosłownie wymarzone warunki. Jeśli masz normalną pracę, ale starasz się sporo jeździć poza trasą, to w Europie takie warunki i nietknięty stok masz średnio raz w życiu przez parędziesiąt minut. Albo wcale. Można wręcz pomyśleć: „pojechał do Iranu i trafiło się ślepej kurze ziarno”.
Lecz dopiero po drugim zdjęciu, już nie tak ładnym jak pierwsze, można zrozumieć prawdziwe piękno freeride’u w Iranie.

Obie fotki zostały zrobione około godziny 12 w południe, druga parędziesiąt sekund po pierwszej. I chodzi o to, że wszystkie ślady na górze za moimi plecami zostały zrobione przez nas. Każda narysowana kreska należy do jednego z nas trzech: Kuby, Rafała lub mnie. Dzięki temu można zrozumieć, że takie pocztówki jak pierwsza fotka, mógłbym robić cały dzień, gdyby tylko starczyło karty na gopro!

Dla porównania: tak wyglądają kolejki przed otwarciem pierwszej gondoli w Revelstoke, w Kanadzie, po opadzie śniegu…

W Alpach zbocze takie jak to, w zasięgu trawersu z wyciągu (zaznaczam: bez przypinania fok!) byłoby zdewastowane w ciągu 30-40 minut. Kto wjechałby wyciągiem godzinę po otwarciu nie miałby już żadnej przyjemności z jazdy. Ludzie w Alpach czy Tatrach przypinają foki i dymają o 4 rano z czołówkami, żeby zjechać *raz* w takich warunkach. Potem powtarzają te idiotyczne porzekadła typu „there are no friends on powder day” itp. Na grupach i forach freeride, nikt nie powie gdzie została zrobiona fotka pierwszej kreski w Beskidach – będą, niczym grzybiarze, zazdrośnie kisić tajemnicę dla siebie w nadziei, że jak najmniej osób dowie się o danym miejscu.

W Iranie natomiast, z reguły jesteście jedynymi freeriderami w całym ośrodku. Jeździsz w takich warunkach tydzień. Cały czas, dopóki masz siłę. Jest oczywiście – jak wszędzie – paru nieporadnych deskarzy, niepotrafiących trawersować, którzy nie mają szans na dojechanie w takie miejsca. (Iran w ogóle jest jak Polska 25 lat temu – tam deski zaczynają być trendy 🙂 i bardzo dobrze!). W Iranie nie masz po prostu konkurencji. Narty, a przede wszystkich snowboard są dla nich same w sobie wystarczająco świetne, aby nie próbować czegokolwiek więcej. Podczas kiedy oni patrzą na ciebie trochę jak na szalonego Europejczyka, ty masz całą górę dla siebie.
I dlatego wrócę na pewno do Iranu zanim zostanie zadeptany. A kto mnie czyta – wie, że zawsze staram się dzielić informacjami. Link do dokładnej geolokalizacji mojej „pocztówki” jest tu: https://goo.gl/maps/782sux65wPv – to góra Tochal, u której podnóża rozciąga się Teheran – na pohybel grzybiarzom!

 

PS. w poprzednim poście – krótkie video z Dizin – zerknijcie, a jutro-pojutrze wrzucę poradnik dla ludzi wyjeżdżających na freeride do Iranu..