Miałem mus wyskoczyć w weekend na narty. Czasu mało, praca w piątek, praca w poniedziałek: dwa dni jazdy. Za daleko na Słowację czy w Alpy – została Polska. Kasprowy nieczynny. Więc skończyło się na poszukiwaniu czegokolwiek, gdzie tylko dosypali śniegu armatkami. W środku tygodnia nie byli pewni czy dadzą radę otworzyć Jaworzynę i Wierchomlę, więc zdecydowałem, że trzeba jechać gdzieś gdzie bankowo będą warunki. Zostały w zasadzie dwie opcje: Białka albo Śląsk Cieszyński. Bardzo nie przepadam za Kotelnicą, Białką i przyległościami, więc wybór padł na Wisłę i Istebną.
Co polecam? Jakie mam wrażenia z obu miejsc? Zarówno Wisła w Soszowie jak i Istebna na Złotym Groniu postarały się o śnieg. Nigdzie nie wystawały kamienie, trasa była w obu miejscach przygotowana od rana, kolejki bardzo małe tu i tu. W obu miejscach szybkie, wydajne krzesełka – sprawnie działają, trochę walą w dupę, ale nie przesadzajmy – klaps w dupę nikomu jeszcze nie zaszkodził. Również ceny karnetów bardzo podobne: 30 PLN za godzinę, 40 za dwie, 50 za trzy, 60 za karnet od godziny 8 do 13.tej. W Istebnej byłem w sobotę, a w Wiśle w niedzielę: w obu przypadkach parkingi bardzo pojemne, udało się zaparkować nie dalej niż 2 minuty spaceru od dolnej stacji. W obu miejscach otwarte wypożyczalnie sprzętu (nie korzystałem), w obu da się zjeść śniadanie, czy napić sie herbaty (ceny identyczne: jajecznica z trzech jajek: 8 PLN). Wiadomo było, że nie porywam się poza trasy, że otwiera się sezon i że po prostu chcę złapać trochę śniegu, wiatru i prędkości na przygotowanym stoku.
Jakie zatem były różnice? Zasadnicze. Przede wszystkim: wyciąg Złoty Groń kłamie. Łże grubo i po chamsku. Na ich stronie stoi jak wół, że na Złotym Groniu otwarte jest 1,3km tras. To wielka-wieeeelka ściema – i nigdy więcej nie wierzcie w to co zobaczycie na ich stronie. Otwarta była *jedna* trasa o długości 400, moooże 500 metrów. Bardzo płaska, dla początkujących. Trasa ta przedstawiana w górnym odcinku jako czerwona to również wielka ściema. Jest płasko. Bardzo płasko. Jazda znudziła mnie w zasadzie po 30 minutach. Oczywiście o refundacji z powodu niezgodności faktów z opisem na stronie nie ma mowy (byłem gotów pojechać gdzieś indziej). Istebna nadaje się dla rodzin z dziećmi. Ale nawet rodziny z dziećmi powinny BARDZO uważać na informacje na stronie – Istebna po prostu kłamie.
A Soszów/Wisła? Dużo lepiej. Jedna otwarta trasa – ale tym razem pełna zgodność opisu z sytuacją: długość 800-900 metrów, trasa czerwona – zgodnie z tym co wszyscy rozumiemy jako czerwona. Nie zbyt płaska, nie zbyt trudna – idealna na otwarcie sezonu.
Nie macie chyba wątpliwości co polecam? Wybierajcie się do Wisły do Soszowa. Nie są to Alpy, ale można fajnie otworzyć sezon i pośmigać bez strasznego tłoku w fajnych warunkach. Poniżej mapki obu miejsc.

Ściema! Nie wierzcie w te odległości ani w informacje na stronie stoku!

Wisła – Soszów: na otwarcie sezonu jeździłem czerwoną jedynką…