nakreche

narty, na wiele sposobów, subiektywnie


10 Komentarzy

Tydzień w Japonii w 2016

2014-01-27 18.49.59Postanowiłem zrobić wywiad wśród Was. Czy wyobrażacie sobie, że nakreche.com (no czyli ja osobiście) chciałby wziąć Was do Japonii na wyspę Hokkaido na tydzień w okolicy stycznia/lutego 2016? Chcielibyście spróbować wspaniałego japońskiego puchu – puchu w jakim nie jeździliście NIGDY w życiu? Chcielibyście, żeby ta niesamowita przygoda połączona była z obcowaniem z prawdziwą kulturą Japonii: wspaniałym jedzeniem, Sushi, Ramen, Karaoke, Onsenem i doświadczeniem Tokio, Osaki czy Sapporo?

Gdyby tak się stało, czy gotowi bylibyście zapłacić za to 19.000 PLN? Siedziałem trochę z excelem. Myślę, że w cenie byłyby zawarte następujące rzeczy:

  • lot z Polski do Japonii i z powrotem
  • loty wewnątrz Japonii między Tokio/Osaką/Sapporo
  • 1-2 noce w słynnych hotelach kapsułowych w Tokio lub Osace
  • 1 noc w hotelu kapsułowym w Osace lub Sapporo (do uzgodnienia)
  • 3-4 noce na wyspie Hokkaido w Niseko
  • przejazdy pociągami i metrem z lotnisk do centrów miast
  • przejazd słynnym super-szybkim ekspresem Shinkansen
  • transfer z Sapporo do Niseko i z powrotem
  • 3 dni jazdy z przewodnikami w niesamowitym puchu na Hokkaido skuterami śnieżnymi lub ratrakami
  • 2 wizyty w japońskich łaźniach Onsen
  • sesja zwariowanego Karaoke w japońskim wydaniu 🙂
  • raz czy dwa jakieś pyszne sushi i kilka kolejek sake

No czyli niemal wszystko. Koszty jakie spadłyby na Was dodatkowo, to:

  • ubezpieczenie (orientacyjnie 200PLN)
  • posiłki (orientacyjnie 1000PLN za tydzień, chyba że będziecie jeść same kraby i wołowinę z Kobe – to więcej)

Jeśli jesteście WSTĘPNIE zainteresowani, to:

PS. Winien jestem Wam jeszcze wyjaśnienie: Dlaczego właśnie Hokkaido i Japonia? Bo chcę, byście byli maksymalnie zadowoleni! Jeździłem na nartach na czterech kontynentach: między innymi w Chile, na Alasce, w Alpach, Tatrach, Kirgistanie, Laponii, Kaukazie, Spitsbergenie. Nawet w Mrągowie jeździłem na nartach. Ale to właśnie w Japonii puch jest tak niesamowity, że nie jeździliście w takich warunkach nigdy w życiu, to w Japonii zderzenie kultur jest takie, że Europejczykowi otwierają się szeroko oczy, to Japonia ma szansę stać się Waszym narciarskim wypadem życia. Moim się stała. Chciałbym się podzielić moim doświadczeniem. Właśnie dlatego Hokkaido i Japonia.

Warto dodać, że zanim poleciałem na Hokkaido pierwszy raz, spędziłem miesiące na forach, na wydzwanianiu, poszukiwaniach i organizacji tego wszystkiego. Mam ogarnięte wszystko: począwszy od linii lotniczych w Japonii czy zasad przewozu nart, transferów, pociągów, poprzez właścicieli skuterów czy ratraków, doskonałe, nienaruszone stoki, a kończąc na pysznym sushi i niezłym sake 🙂 To jak?! 🙂


Dodaj komentarz

Koniec sezonu?

Tak – wygląda na to, że ze względu na pracę nie pojadę już w tym roku na Kasprowy, a tym samym Spitsbergen był dla mnie zakończeniem sezonu…
Koniec jazdy oznacza jednak dla mnie z reguły przygotowania do nowego sezonu…

  • plany/bilety – na mojej liście wciąż jest wiele miejsc do odwiedzenia, a wśród nich Kamczatka, Nagano, Grenlandia czy Kanada… wszystko zależy od tego, gdzie akurat będą tanie bilety – UWIELBIAM planowanie nart na nadchodzące miesiące
  • sponsorzy – już teraz zaczynam jakieś poszukiwania (mam kilka nowych pomysłów na współpracę)
  • media – będę pewnie szukał, jak zaczepić się w mediach i wypromować lepiej bloga – tu również mam kilka ciekawych pomysłów – zobaczymy co wyjdzie…
  • seria „ludzie nart” – mam obecnie trzy teksty w obróbce i pomysły na kolejne trzy – będą się na pewno ukazywać cyklicznie na blogu – jeśli podobały się Wam poprzednie teksty – zaglądajcie tu
  • fotki i filmy z mijającego sezonu – na pewno znajdą się jakieś perełki ze Spitsbergenu i Kirgistanu, które przeoczyłem – wrzucę je tu na pewno po ponownym przejrzeniu


4 Komentarze

Temat: Dwaj przyjaciele z boiska – na Spitsbergenie

Podziękowania dla Maćka za zabranie fajnego aparatu i zrobienie świetnych fotek na Spitsbergenie…

Dzisiaj kilka z nich. A temat to: „Dwaj przyjaciele z boiska – na Spitsbergenie”. Za tydzień urodziny Rafała – więc już dziś: wszystkiego najlepszego! 😉

Photo 11-04-15 11 14 33

Planujemy trasę zjazdu i podjazdu

 

Photo 10-04-15 14 08 33

„stój, stój, nigdzie nie pojedziesz!”

 

Photo 10-04-15 19 07 19

no ładniej mu się te narty składają do fotek niż mi – przyznaję z zazdrością

 

Photo 16-04-15 00 34 32

z tej dupy też wyciągnął mnie Rafi (gdybyście nie dostrzegli – tu jest naprawdę kurewsko stromo)

Photo 12-04-15 13 25 41

„ej, uważaj na niego, bo jak cię jebnie tymi rogami to nie wstaniesz…”

 

 


12 Komentarzy

Fotostory Spitsbergen 2015

Dziś czasu trochę więcej. Poniżej kilka fotek wraz opisem, zrobionych podczas naszej wyprawy na Spitsbergen.

 

Photo 12-04-15 12 51 57Na początku błędnie założyliśmy, że Spitsbergen jest norweski. Spitsbergen nie należy jednak do żadnego kraju, a Norwegia nim jedynie administruje. Wylatując z Norwegii, przechodzisz odprawę paszportową, wylatujesz ze strefy Schengen, a przylatując na Spitsbergen nikt Cię nie sprawdza. Jesteś w niebycie, w zawieszeniu, poza jakimkolwiek krajem. Na Spitsbergen może przylecieć lub przypłynąć każdy, i każdy może tam pracować i mieszkać dowolnie długo. Dwa główne „miasta” to norweskie Longyearbyen (około 2000 ludzi – na fotce powyżej w dolinie w oddali) i rosyjski Barentsburg (kilkadziesiąt około 500 osób). Góry na Spitsbergenie rzadko przekraczają tysiąc metrów, ale ich podstawa jest na poziomie morza.

 

S1010012Niedźwiedzie polarne mają znaczący wpływ na życie mieszkańców. Wychodzenie poza osadę bez karabinu strzelca wyborowego o wysokim kalibrze jest zakazane. Obowiązują konkretne procedury: przy poruszaniu się z bronią w mieście, musi być ona rozładowana, a np. przy wchodzeniu do baru należy oddać ją barmanowi. Widok kobiety idącej w mieście z ciężkim Mauserem nie jest niczym szczególnym. Przy wyjeździe z Longyearbyen należy broń obowiązkowo załadować, bez wprowadzania pierwszego naboju do komory. Kiedy spostrzeżesz niedźwiedzia należy broń przeładować, wprowadzić nabój do komory i być gotowym do oddania strzału. Ostatni śmiertelny wypadek z udziałem niedźwiedzia zdarzył się na Spitsbergenie w 2012 roku kiedy niedźwiedź zabił jedną a ranił ciężko dwie osoby. Rocznie kilka z nich jest zabijanych przez ludzi w obronie własnej. Parę dni przed naszym przyjazdem jeden z niedźwiedzi był odstraszany od Longyearbyen petardami i pistoletami hukowymi – udało się go odstraszyć i oszczędzić mu życie.

 

Photo 10-04-15 16 44 10Na naszą czwórkę mieliśmy dwa Mausery, kaliber 30-06. Z reguły jeden karabin miał ze sobą ktoś, kto akurat prowadził skuter, a drugi któryś z narciarzy (jak na fotce – akurat ja). Nie było to zbyt wygodne przy jeździe na nartach, ale obowiązkowe.

 

Photo 14-04-15 10 41 40Skuter śnieżny to na Spitsbergenie podstawowy środek transportu od jesieni do późnej wiosny. Ponieważ zdecydowaliśmy się nie wchodzić pod górę na nartach i fokach (Maciek jeździ na desce… ach ci deskarze – wieczne problemy!), musieliśmy użyć skutera do poruszania się po górach. Z perspektywy, mogę napisać jedno: jazda po płaskim to pestka, ale jazda po górach to prawdziwe wyzwanie. Przeżyliśmy prawdziwe momenty grozy, kiedy w kilkusetmetrowym, bardzo stromym żlebie skuter nie dał rady podjechać, skręt nie był możliwy bo groził wywrotką, a skuter w końcu zakopał się po górną gąsiennicę. Godzina szuflowania łopatami w niebezpiecznym, bardzo stromym terenie zakończyła naszą przygodę szczęśliwie. Jesteśmy teraz bogatsi o wiedzę, pod jak stromą górę skuter jest w stanie podjechać.

 

DCIM100GOPROByliśmy we czterech, i wydaje nam się, że jeden skuter na cztery osoby – to dobra decyzja. Pod górę, dwie siedzą na skuterze (kierowca i pasażer), a dwie są na linach ciągnięte przez skuter. Z góry trzy osoby może zjeżdżać na nartach, a jedna zwozi skuter. Wydaje nam się, że przy innych proporcjach nie byłoby tak fajnie. Nie muszę dodawać poza tym, że jest dużo przyjemniej, gdy koszt skutera dzieli się na cztery osoby, a nie na na dwie. Przez te cztery dni na miejscu, zrobiliśmy naszym skuterem prawie 400 km.

 

Photo 11-04-15 12 10 30Spitsbergen to nie tylko niedźwiedzie. Natura jest piękna, dzika i na wyciągnięcie ręki. Widzieliśmy pardwy, fokę, kilka kozic i dziesiątki, jeśli nie setki reniferów – jak ten na fotce. Co ciekawe renifery wyglądały też całkiem groźnie i praktycznie się nas nie bały. Podczas wjazdu w jedną z dolin wąskim kanionem, wyskakując z za góry niemal wpadliśmy na jedno ze stad. Samice skupiły się z tyłu wkoło siebie, a samiec alfa ani drgnął, dość groźnie się nam przyglądając. Do końca pobytu w tej dolinie Rafał (samiec alfa z naszego stada) nie rozstawał się z karabinem i też groźnie łypał na konkurenta.

 

Spitsbergen - zjazdŚnieg nie był idealny. Raczej mocno zmrożona lodoszreń, często zmiękczona trochę na wierzchu całodziennym słońcem. Czasem po nocy było góra dwa centymetry świeżego puchu. To za mało, żeby jazda była niczym sen, jak miało to miejsce np. w Japonii. Ale jeśli uważasz na oblodzenia, możesz mieć całkiem fajną zabawę. Niestety wydaje się, że Spitsbergen jest zbyt daleko na północ, by jazda w prawdziwym, głębokim puchu była możliwa. W lutym, czy na początku marca, kiedy opad jest większy, trwa noc polarna, a po ciemku na nartach jeździ się raczej ciężko.

 

Photo 12-04-15 23 55 26Dzień polarny. W środku kwietnia zachodzi jeszcze słońce, chociaż przez całą dobę jest jasno. Fotka powyżej została zrobiona o północy. Od 25 kwietnia słońce nie zachodzi w ogóle i kręci się tylko w koło przez pół roku. W Longyearbyen jest nawet zegar słoneczny, który przy dobrej pogodzie działa całą dobę 🙂

 

Photo 11-04-15 13 14 59Ocean Arktyczny. Podczas dobrej pogody wjeżdżaliśmy skuterem nawet na 800-900 metrów nad poziomem morza. Widoki na ocean sięgające kilkudziesięciu kilometrów były niesamowite. Zjechać na nartach można było do samej wody. W okolicy Spitsbergenu Ocean Arktyczny nie zamarza tylko dzięki prądowi zatokowemu, który istotnie ogrzewa Spitsbergen. Nie to, żeby było tam ciepło, ale bez niego byłoby jeszcze zimniej.

 

Jeśli będziecie wybierać się na Spits’a – koniecznie odezwijcie się do mnie mailowo. Chętnie doradzę i odpowiem na pytania!


Dodaj komentarz

Spitsbergen pierwszy dzień – jak było?

W punktach:

  • Byliśmy lokalną atrakcją – narciarze dopięci do skutera. Ludzie robili nam zdjęcia.
  • Śnieg – raczej średni. Głównie lodoszreń.
  • Zabawa na skuterze – wspaniała.
  • Pojechaliśmy kilkanaście kilometrów poza osadę.
  • Jazda z karabinem – jest ciężki i mało wygodny. Dość śmiesznie wygląda.
  • Bardzo udany dzień.
  • Na pewno szerzej opiszę wszystko jak wrócę.

Photo 10-04-15 16 48 31

DCIM100GOPRO

 

DCIM100GOPRO

 


9 Komentarzy >

tagi bagazowePopadam w niezmiennie dobry nastrój, kiedy pakuję się na kolejny wyjazd… Odrywam stare tagi bagażowe z pokrowców… Santiago de Chile, Biszkek, Sapporo… Te wszystkie miejsca kojarzą mi się z tylko jednym.

Odnajduję stare karnety, mapy, wydruki, zapiski… Szkoda mi ich wyrzucać, więc rośnie kupka sentymentalnych szpargałów… Wkładam do plecaka ulubioną szmatkę do gogli kupioną na Hokkaido, ulubioną bluzę „Alaska”, no i oczywiście mocno już przetartego buffa, którego dostałem od Dicka i Miny w Laponii. Uśmiecham się. Pakowanie zajmuje mi chyba dłużej niż to niezbędne. Lubię to.

Jutro wcześnie rano, dwudniowy wyjazd służbowy, a w czwartek nowa przygoda! Spitsbergen! 🙂