nakreche

narty, na wiele sposobów, subiektywnie


22 Komentarze

Damskie kurtki narciarskie

Wstęp

Był już na blogu temat kurtek narciarskich. Okazuje się jednak, że damska kurtka narciarska to ZUPEŁNIE coś innego niż kurtka narciarska. Podchodzę zatem do tematu na nowo trochę inaczej: po pierwsze zakładam, że czytelniczka tego posta jeździ rekreacyjnie po trasie. Po drugie temat „damska kurtka narciarska” narzuca mi nowy aspekt / nowe spojrzenie, w temacie którego zupełnie nie czuję się ekspertem: STYL. Zobaczmy co z tego wyjdzie. Drogie Czytelniczki: TO DLA WAS!

Praktyka

Zanim przejdziemy do kolorów, fasonów i obowiązującej mody – zacznijmy od rzeczy podstawowych. No bo w końcu co z tego, że Twoja kurtka będzie w modnym odcieniu, jeżeli nie będzie oddychać albo chronić od wiatru, a Ty będziesz zaparzać się lub marznąć w niej na stoku?

A więc po pierwsze dobra membrana. Membrana ma dwa zadania: po pierwsze, powinna nie przepuszczać wody i wiatru z zewnątrz. Po drugie powinna przepuszczać na zewnątrz parę wodną i umożliwić „oddychanie” Twojego ciała. To właśnie krytyczne parametry, które Twoja membrana powinna spełnić. Ja jestem fanem membrany Gore-Tex, ale aby nie ograniczać się za nadto i pozwolić dobrać i krój i kolor (o tym za chwilę), dobra będzie też dowolna uznana membrana firm outdoorowych. Jeżesli wybierzesz membranę: Omni-Tech (Columbia), Membrain (Marmot), Hyvent (North Face) – będziesz zadowolona. Te wszystkie marki produkują dobre kurtki i dobre membrany. Jeśli wybierzesz membranę Gore-Tex – pamiętaj, że firma Gore-Tex pozwala szyć innym firmom ubrania ze swojej membrany. Jeśli zdecydujesz się więc na Gore-Tex mniej uznanej (i tańszej) firmy – to wiedz, że o ile Gore-Tex pozwolił pokazać na niej swoje logo, to odzież była audytowana i sprawdzona przez doświadczonych fachowców z Gore-Tex. Jeśli więc są metki Gore-Tex, nie powinnaś być zawiedziona parametrami technicznymi i wytrzymałością nawet, jeśli po raz pierwszy widzisz daną markę.

Po drugie ocieplenie: zakładam, że jako czytelniczka tego posta,  jeździsz głównie po trasach, i wolisz nie brać ze sobą plecaka. W tej sytuacji, nie polecam Ci kupować dodatkowego izolatora (tak jak robię to ja) i wozić go w plecaku, a zamiast tego ocieplenie powinno być w samej kurtce. Odradzam zdecydowanie naturalne ocieplenie puchowe: będzie namakać i po kilku godzinach intensywniejszej jazdy – Twoja kurtka narciarska będzie mokrą pieluchą, którą w dodatku cholernie trudno wysuszyć. Zdecydowanie lepiej sprawdzają się sztuczne ocieplenia takie jak Thinsulate albo Primaloft. To patentowane rozwiązania, których używają masowo producenci kurtek. Te tkaniny całkiem nieźle izolują (tzn. będzie Ci ciepło!), a z drugiej strony kompletnie nie namakają wodą, potem, etc. Zakładam też, że dogadałabyś się z kilkoma kobietami które pracują ze mną w biurze: pewnie podchodzisz do klimatyzatora, wiecznie podkręcasz temperaturę i permanentnie narzekasz na panujący w biurze mróz. Jeżeli tak jest rzeczywiście – chyba lepiej będzie jak kupisz kurtkę mocniej docieploną niż cienką.

Po trzecie: dodatki, kieszenie itp. Pisałem już o tym w ogólnym rozdziale o membranach, więc jeśli chcesz szczegółów – przeczytaj to: https://nakreche.com/2013/12/01/gore-tex/, a w telegraficznym skrócie: ja jeżdżę z plecakiem. A Ty potrzebujesz wielu wewnętrzych i zewnętrzych kieszeni (na okulary, szmatkę do gogli, skipass, balsam do ust, chusteczki, komórkę, pieniądze, krem do opalania). Dobrze będzie, jeśli kurtka będzie mieć wodoszczelne suwaki i wywietrzniki pod pachami. Zastanów się też nad kapturem, i przymierzaj wtedy kurtkę razem z kaskiem – sprawdź, czy kaptur wchodzi na kask.

Ach kobiety…

Gdyby temat był o kurtkach męskich – w zasadzie tutaj mógłby być już koniec posta. Kobiety w tej materii są jednak inne. Ponieważ nie umiem powiedzieć sam co jest modne a co nie – sprawdziłem kilka stron plotkarskich i blogów, podglądając co też się „nosi”. Chciałbym spróbować to ocenić od strony praktycznej. Przejrzyjmy więc co w temacie damskich kurtek proponują blogerki modowe i co noszą na stoku celebryci:

SkiStyle

peak performance supreme turin jacket

Na sezon 2014 jedna z tych praktyczniejszych kurtek proponowanych przez portal SkiStyle – pochodzi z damskiej kolekcji PeakPerformance. Dobra firma, dobra membrana, dużo kieszeni, fajne taliowanie. Lubię podkreśloną talię, więc Skistyle idzie tu w parze z moim osobistym gustem… Więcej dowiecie się na: http://www.skistyle.net/2013/10/ski-fashion-2014-welcome-back.html

Kasia Tusk

DSC_2917(1)

Kasia Tusk używa zwykłej puchówki od Peek&Cloppenberg – wygląda bardzo ładnie, ale jednak stanowczo ją odradzam. Zdecydowanie lepsze będą syntentyki. Mam też wątpliwości co do liczby kieszeni i praktycznego użycia tej kurki na stoku. Ale naprawdę wygląda fajnie. Więcej pomysłów Pani Kasi na jej blogu – Make Life Easier: http://www.makelifeeasier.pl/moda/ski-fashion

Shea Marie

ski6

PeaceLoveShea proponuje porządną kurtkę narciarską Roxy z dobrym ociepleniem, membraną i kieszeniami. Technicznie – super. Stylowo – nie mam uprawnień do wypowiadania się. Oceńcie sami na: http://peaceloveshea.com/skiing-in-the-alps/ 

Kate Hudson

gwiazdy-na-nartach-15977127

Ja sam i kilku znajomych mamy bezpieczne (i do tej pory myślałem, że chyba niemodne) połączenia: czerwona kurtka, czarne spodnie. Poza tym czerwony jest dobrze widoczny na tle śniegu, a przy tym mocno rozróżnialny od czarnych skał czy kamieni – a więc łatwiej będzie zobaczyć mnie np. z helikoptera. Myślałem, że kobietom natomiast kolor czerwony kojarzy się z namiętnością: czerwone usta, czerwona podwiązka, czerwna sukienka – to są te „prawidłowe” czerwone zestawy… A tu nagle jakieś czterokilowe buciory w których ledwo do toalety się mieścisz, a fryzura spod kasku wygląda jak po ośmiogodzinnej drzemce… Hmmm… Myślałem, że to nie wygląda w głowach kobiet zbyt namiętnie i bardzo rzadko widywałem na stoku dziewczyny w czerwonym… A tu jednak! Kate Hudson nosi profesjonalną damską narciarską czerwono-czarną kurtkę. Można mieć drobne zastrzeżenia co do długości (czy przy upadku na pewno nie wpadnie do środka śnieg, mimo wewnętrznego kołnierza który widać na fotce? czy aby nereczki się nie przeziębią?), ale trzeba przyznać: Kate wygląda świetnie!

Więcej: http://www.papilot.pl/z-zycia-gwiazd/16438/8/Zimowe-szalenstwo-gwiazd-Podgladamy-celebrytow-na-nartach-desce-i-lyzwach-LOVE-IT.html#galleryimage

Kate Rozz

068dafe9c6a06d7ba7266044fcf17d9b6bec0016

Kilka lat temu zauważyłem na stoku „trend matrymonialno-komunijny”: kobiety całe na biało, kremowo albo jasno-szaro. Chciałem Ci to stanowczo odradzić. Mocno niepraktyczne. Ubrudzisz ją bardzo szybko, a z każdym czyszczeniem membrana w Twojej kurtce będzie sprawować się coraz gorzej: z jednej strony będzie coraz bardziej przemakalna, z drugiej, mikropory do przepuszczania powietrza mogą zatykać się proszkiem czy płynem i kurtka przestanie oddychać – a Ty przez to się w niej zaparzysz na stoku. A więc jasną kurtkę Kate Rozz odradzam, mimo, że wygląda chyba fajnie? Więcej: http://www.pudelek.pl/artykul/64211/kate_rozz_chwali_sie_wyjazdem_na_narty/

 

Kim Kardashian

297a7ce7926efd82cbe638f187c267900701c0b8

Kim jeździ w futrze. To chyba zostawię bez komentarza… Sami oceńcie. Więcej: http://www.pudelek.pl/artykul/62359/kim_kardashian_w_futrze_na_nartach/

Podsumowanie

Jeśli masz ochotę poczytać moje inne posty o ciuchach (ale dużo bardziej techniczne niż ten ;-)) – to zapraszam:

A w sprawach stylu może wypowiedzą się same czytelniczki? Do tej pory zgromadziłem chyba kilka? Co się podoba a co nie? 🙂


2 Komentarze

Bielizna

Dziś będzie o tym co tygrysy lubią najbardziej: seksowna bielizna!

Na rynku mamy konkurujące dwa podejścia do bielizny narciarskiej: syntetyki lub wełna merynosów (to takie owieczki). Syntetyki – to kosmiczna technologia – tkanina ma właściwości hydrofobowe od wewnętrznej strony – innymi słowy odprowadza wodę od ciała na zewnątrz. Dodatkowo często spotyka się szycie srebrną nitką, która ma działanie bakteriobójcze a co za tym powinno powodować, że ciuchy nie będą śmierdzieć. Poza tym syntetyki są dość trwałe i mogą mieć modny krój… Cóż…

Pamiętacie jak pisałem o izolatorach? (tutaj) Zdecydowanie odradzałem wam wtedy naturalny puch gęsi lub kaczy i polecałem syntetyczny Primaloft. W przypadku bielizny – robię zwrot o 180 stopni. TYLKO merynosy! Wełniana koszulka i kalesony z naturalnej wełny merynosów ma niesamowite właściwości. Po pierwsze jest super przyjemną w dotyku tkaniną. Po drugie nawet jeśli się spocisz – czujesz się w niej komfortowo – nie klei się nieprzyjemnie do ciała jak syntetyk. Po trzecie schnie bardzo szybko – nawet szybciej jeśli jest na tobie. Po czwarte – bardzo ważne, jeśli wychodzisz na kilka dni np. na skitury, waga plecaka jest bardzo istotna i nie masz wielu zmian bielizny do dyspozycji: merynos nie śmierdzi. To bardzo krytyczne – w innym przypadku, po tych kilku dniach w syntetyku straciłbyś resztki szacunku do samego siebie. Merynosa wystarczy przewietrzyć i po prostu nie śmierdzi.

Jeśli biegasz (a jeśli biegasz, to zakładam, że biegasz pewnie w syntetyku) to kojarzysz na pewno to nieprzyjemne uczucie, kiedy zatrzymasz się na kilka minut, twój pot się schładza, syntetyk nie przylega idealnie do ciała i po chwili jest ci zimno i nieprzyjemnie… Tego wszystkie nie doświadczasz, jeśli nosisz Merynosa.

Merynos

Merynos

Tym razem zamiast mojej fotografii – na fotce: Merynos. Jestem przekonany, że wolicie Merynosa bardziej niż mnie w kalesonach. 😉

Warto jeszcze dodać na sam koniec, że na wielu forach internetowych znajdziecie fanów bielizny syntetycznej. Piszą oni, że nie czują dyskomfortu związanego z nieprzyjemnym uczuciem noszenia syntetyku. Piszą, że niewiele się pocą i syntetyki im nie śmierdzą. O ile w przypadku membrany czy izolatora – można powoływać się na badania i z autorytetem stwierdzać, że jedna tkanina jest lepsza od innej – o tyle w przypadku bielizny wchodzimy w szarą strefę: bardzo wiele zależy od osobistych odczuć związanych z konkretnymi tkaninami i z gustem. Warto mieć swoje zdanie. Ja akurat wolę Merynosa.

Jeśli jesteś zainteresowany moimi innymi szafiarskimi postami, znajdziesz je poniżej:


6 Komentarzy

Izolatory

Kontynuując moje posty szafiarskie, dziś chciałem napisać o warstwie izolującej.

Na początek, wyobraź sobie skiturowe podejście lub wymagający fizycznie zjazd poza trasą. Jesteś ubrany/ubrana lekko: bielizna termiczna, jakiś niezbyt gruby polar i nieocieplona kurtka z membrany. Zjeżdżasz, podchodzisz, wykonujesz jakiś wysiłek – wszystko jest okay – nie jest ci zimno. I nagle następuje chwila przerwy: może akurat siedzisz na krzesełku które powoli jedzie w górę i pizga w ciebie wiatr, może czekasz na helikopter, a może odpoczywasz po intensywnym turowym podejściu i coś właśnie pałaszujesz. Po kilku minutach w tym stroju, w temperaturze poniżej zera robi ci się zimno. Na takie właśnie okazje w Twoim plecaku jest ci niezbędna dodatkowa wydajna izolacja. Dodatkowy polar nie zagrzeje cię za bardzo – potrzeba ci czegoś znacznie lepszego. Na rynku istnieją trzy wiodące rodzaje izolatorów:

  • Naturalny puch gęsi lub kaczy
  • Syntetyczna tkanina Thinsulate
  • Syntetyczna tkanina Primaloft

Puch gęsi jest najlepszym izolatorem z nich wszystkich: w testach izolacji wypada zdecydowanie najlepiej, jest również najlżejszy, najtrwalszy i pakuje się do najmniejszych rozmiarów. Byłoby idealnie gdyby nie jedna zasadnicza wada: puch nasiąka wodą. Nawet jeśli masz na sobie dobry wodoszczelny Gore-tex, po tym jak się spocisz – puchówka namoknie jak pielucha. Co gorsza zrobi się ciężka i przestanie cię izolować. Puch koszmarnie ciężko wysuszyć, a nie ma nic gorszego niż wiecznie wilgotna puchowa kurtka. Z tego powodu dla mnie puch odpada i wyobrażam sobie jedyną sytuację, gdzie puchówka wygra z syntetykiem: Antarktyda. Jest najbardziej suchym kontynentem na świecie i jest tam zbyt zimno, aby było wilgotno. Jeśli nie jedziesz na Antarktydę: wybierz syntetyk. Masz alergię: wybierz syntetyk. Jesteś weganką – wybierz syntetyk (przy jego produkcji nie zabito żadnego ptaka).

W grze pozostają więc dwie, dość porównywalne tkaniny syntetyczne: Thinsulate i Primaloft. Zadna z nich nie nasiąka wodą. Primaloft, przy zadanej masie izoluje odrobinę lepiej, i pakuje się do małych rozmiarów trochę lepiej niż Thinsulate. Thinsulate natomiast jest ponoć odrobinę trwalszy niż Primaloft. Nie jestem w stanie tego zweryfikować, ale różne asy na forach twierdzą, że parametry obu tkanin pogarszają się w czasie, przy czym degradacja Thinsulate następuje cokolwiek wolniej niż degradacja Primaloft – jeśli ma to dla ciebie znaczenie. Jest jeszcze jeden argument za Thinsulate: jest tańszy, przy czym nie jest to duża różnica w cenie.

Mój wybór to Primaloft ze względu na lepsze parametry i lepszą „pakowalność” do plecaka. Tradycyjnie już prę ostro na szkło i prezentuję się tutaj w Primalofcie firmy Spyder.

Dobrze dopasowany Primaloft można zakładać zarówno pod, jak i na membranę. (przy czym pod membranę jest znacznie wydajniejszy. na membranę ma sens tylko na krótko i tylko wtedy gdy nie pada)

Dobrze dopasowany Primaloft można zakładać zarówno pod, jak i na membranę. (przy czym pod membranę jest znacznie wydajniejszy. na membranę ma sens tylko na krótko i tylko wtedy gdy nie pada)

Spakowany primaloft. Dla porównania rozmiarów: smartfon.

Spakowany primaloft. Dla porównania rozmiarów: smartfon.

Dodatkowe uwagi przy kupnie izolatora:

  • Kurtka powinna być dopasowana. Przymierzaj na polar: nie powinna wisieć, powinna być lekko taliowana i przylegać – wtedy będzie lepiej spełniać swoje zadanie
  • Dobrze, gdy w zestawie z kurtką jest worek do którego można ją ubić, lub gdy jest wyposażona w dużą wewnętrzną kieszeń do której się ją samą wkłada
  • Jeśli szukasz dobrych promocji, nie musisz mieć koniecznie modeli z ostatniego sezonu w modnych kolorach i możesz trochę pojeździć lub poszukać w necie – znajdziesz kurtki Primaloft i Thinsulate poniżej 400PLN.

Jeśli jesteś zainteresowany moimi innymi szafiarskimi postami, to zachęcam do przeczytania:

To jak: mam pisać teraz o bieliźnie, czy nie? 🙂


11 Komentarzy

Gore-tex

Dziś kolejny z cyklu postów „jak zostałem szafiarką”. W poprzednim sezonie o tutaj komentowałem zawartość swojej torebki/plecaka, a dziś porozmawiamy o szczególnym rodzaju membrany: tkaninie Gore-tex wynalezionej przez Wilberta Gore jeszcze w latach 60.

Jeśli istnieją ludzie odporni na marketing – to uważam, że zaliczam się do nich. Zanim kupię jakikolwiek kosztowny produkt – staram się zawsze odsiać papkę, sprawdzić co w produkcie jest dobre dla mnie, porozmawiać ze znajomymi których uważam za ekspertów, poczytać. Podobnie było z porządną membraną. Zanim zacząłem używać Gore-texu – do Wisły napadało dużo śniegu. Moje obawy budził nie tylko sam marketing.

Po pierwsze nie byłem pewien czy Gore-tex będzie wystarczająco oddychający lub wystarczająco wodoszczelny i wiatroszczely. Połączenie tych dwóch cech było dla mnie trudne do wyobrażenia. Myślałem, że albo zaparzę się w Gore-tex niczym w foliowym płaszczu przeciwdeszczowym w lecie, albo że nie będzie on naprawdę wodoszczelny. Podczas deszczu ze śniegiem tradycyjna kurtka narciarska z kiepską membraną namaka jak pampers moich córeczek, po nocy poprzedzonej zawodami „kto wypije więcej wody”.  Po dwudziestu minutach przebywania w takich warunkach, taka pielucho-kurtka zaczyna być ciężka i przestaje chronić od wiatru – i wtedy robi sie naprawdę zimno, nawet gdy temperatura jest powyżej zera.

Po drugie na rynku istnieje sporo Gore-texów nieocieplonych. Zastanawiałem się, jak wpłynie to na mój ubiór, jakie dodatkowe warstwy powinienem założyć i czy jest sens kupować warstwę podobną do foliowej ceraty.

Czy te wszystkie argumenty nie podważają sensu kupna Gore-texu? Cóż… Okazało się, że rzeczywistość jest  sporo lepsza od moich obaw.

wodoszczelne suwaki, duże wywietrzniki pod pachami, spory kaptur, szelki przy spodniach i dużo-dużo kieszeni...

wodoszczelne suwaki, duże wywietrzniki pod pachami, spory kaptur, szelki przy spodniach i dużo-dużo kieszeni wszędzie…

Używam obecnie dwóch Gore-texów (i jak przystało na prawdziwą szafiarkę – prezentuję obok jak wygląda Gore-tex na sobie):

Po pierwsze: lekko ocieplone spodnie Rossignol. Generalnie jestem dość odporny na chłód, więc dodatkowa bielizna pod spodnie ponad standard (czytaj: kalesony) jest dla mnie zbędna w 95% przypadków. O założeniu kalesonów myślę dopiero, gdy temperatura spadnie poniżej 20-25 stopni poniżej zera.

Po drugie: nieocieplona kurtka norweskiej firmy Missing Link. Pod kurtką bielizna sportowa i polar. To dość lekki ubiór i generalnie przy niższych temperaturach (poniżej -10) bez wysiłku fizycznego robi się szybko zimno – więc dobrym rozwiązaniem jest wrzucenie do plecaka jakiegoś dobrego izolatora – np. Primaloft. Jeśli jedziecie długo na nieosłoniętym krzesełku, zatrzymaliście się na jedzenie/odpoczynek przy podchodzeniu ski-turowym, albo czekacie dłużej na helikopter – założenie takiego izolatora na ten czas + pierwsze 5 minut wysiłku jest idealnym rozwiązaniem (o primaloft napiszę zresztą osobną notkę).

W obu przypadkach mój Gore-tex sprawdza się idealnie: jest wodoszczelny, wiatroszczelny a jednocześnie oddycha – przepuszcza na zewnątrz pot w postaci pary wodnej. Duże suwaki w kurtce pod pachami pozwalają bardzo szybko zmniejszyć izolację od wiatru i ochłodzić się w razie potrzeby.

Na koniec kilka rad, na co zwrócić uwagę przy kupnie Gore-texu:

  • Sprawdźcie czy odzież posiada oryginalne metki Gore-tex. Gore-tex  jest sprawdzony i w testach wypada zasadniczo lepiej niż membrany uznanych firm outdoorowych np. North Face czy Marmot.
  • Zastanówcie się ile ocieplenia potrzebujecie. Niech grubość ocieplenia będzie waszym świadomym wyborem, a nie konsekwencją np. ładnego koloru jednego z modeli.
  • Sprawdźcie szczegóły: np.
    • ilość zewnętrznych i wewnętrznych kieszeni (są Gore-texy dla wspinaczy które nie mają kieszeni na ręce),
    • czy suwaki pod pachami są wodoszczelne i czy da się je szeroko otworzyć z obu stron,
    • czy kaptur da się założyć na wasz kask,
    • czy spodnie mają szelki, i przedłużony kołnierz z tyłu chroniący nerki i zapobiegający wsypywaniu się śniegu
Norwegia, kwiecień 2013.

Podejście w Møre og Romsdal, Norwegia, kwiecień 2013. Zielono-niebieski nieocieplony Gore-tex alpinistyczny Sweet Protection, i klasyczny czerwony, również nieocieplony Missing Link.


5 Komentarzy

Zawartość plecaka i sprzęt

Generalnie nie jestem gadżeciarzem ani onanistą sprzętowym, ale ponieważ było od Was wiele pytań (uśmiech) dotyczących zawartości mojego plecaka i sprzętu jakiego używam – otwieram się przed Wami niczym książka z której możecie wszystko przeczytać i opisuję niniejszym cóż takiego wożę ze sobą na freerajd…

zawartość plecaka

zawartość mojego plecaka

A ZATEM:

Typowy freerajdowy plecak Rossignol „na jeden dzień”. Pojemność: 35 litrów. Ma mocowanie do nart po obu stronach i wbudowaną osłonę na kręgosłup: tzw. „żółwia”, wygodny, szeroki pas biodrowy, a sam jest stosunkowo wąski i nie krępuje ruchów rękami (np. do tyłu) podczas jazdy. Czemu nie jest to plecak lawinowy z ABS? Ano dlatego, że przeżyłem koszmarne problemy z przewozem ABS’a samolotem (ma w sobie małe ładunki pirotechniczne). ABS’a wypożyczam zatem na miejscu jeśli istnieje taka potrzeba.

Trzy-antenowy detektor lawinowy Backcountry Access Tracker2. Wielokrotnie przetrenowany i obtestowany (również na czas). Sygnalizuje odległość i kierunek do zasypanej ofiary na wyświetlaczu LED. Czemu wybrałem staroświecko, wręcz topornie wyglądający LED? Po pierwsze w przeciwieństwie do wyświetlaczy LCD – diody LED są widoczne bez problemów w najjaśniejszym słońcu, po drugie w ekstremalnym zimnie LCD naprawdę wolno działa, powoli przełączają się w nim kryształy – co może dać zafałszowany wynik i przedłużyć akcję poszukiwawczą, a LED zawsze reaguje natychmiast bez względu na temperaturę. Tracker2 jest kompatybilny ze wszystkimi detektorami na rynku – działa na częstotliwości 457 kHz.

Lekka aluminiowa łopata BCA ze zdejmowanym trzonkiem. Łopata w plecaku to sprawa kluczowa. Śnieg w lawinisku jest bardzo często zbyt zbity aby efektywnie kopać rękami czy nartą: łopata to jedyny ratunek dla zasypanych, pomijając nawet czas kopania łopatą w porównaniu do innych metod. A wg. różnych badań kopanie śniegu rękoma, o ile w ogólne możliwe, jest przynajmniej pięć razy wolniejsze od kopania łopatą. Jeśli założymy, że łopatą wykopiemy wysondowanego kolegę w 10 minut – to rękoma zajmie nam to 50 minut, a kolega dawno się udusi. Kolejna ważna sprawa: łopata nie może być plastikowa, bo się złamie.

Lekka, aluminiowa sonda lawinowa Ortovox o długości 240 centymetrów. Posiada systemem szybkiego montażu umożliwiający złożenie w ciągu kilku sekund. Warto nauczyć się nią dobrze posługiwać i odróżniać zakopany plecak od skał, kamieni ale też np. od kosówki rosnącej pod śniegiem – co już nie jest wcale trywialne. Nic więc nie zastąpi treningu sondą w terenie.

Latarka / czołówka BlackDiamond Spot posiadająca dwa rodzaje diod LED: skupione z zasięgiem 70 metrów oraz rozproszone bliskiego dystansu. 70 lumenów i ponoć aż 200 godzin czasu pracy na bateriach. Mam ją od niedawna na awaryjne sytuacje, po różnych nieciekawych przygodach na Alasce.

Kamera: GoPro Hero HD2. Czasem wożę dwie takie kamery (i od razu podziękowania za pożyczanie drugiej: Bartek, Filip – dzięki!). Klipsy do montowania kamery: na kasku (dwa) i narcie (dwa). Naprzemienne ujęcia z dwóch kamer są o wiele ciekawsze i dają się fajnie montować.

Porcja energii: czasem żelowy baton energetyczny, czasem żel w saszetkach, czasem zwykła czekolada. W dzikszym terenie może przydać się kilka porcji na zapas.

Raki BlackDiamond: półsztywne, lekkie, aluminiowe, 10 kolców. Nie nadają się co prawda na chodzenie po kamieniach czy piargach – ale na lodowiec albo zmrożony śnieg są idealne, a przy tym są dużo lżejsze niż stalowe. W terenach takich jak puch czy głęboki śnieg zamiast raków – foki pod narty.

Folia termiczna NRC: odbijająca promieniowanie cieplne – w sytuacjach ekstremalnych chroni przed szokiem termicznym, zapobiega wychłodzeniu i hipotermii. Pamiętamy na pewno wszyscy – w warunkach zimowych: srebrny kolor *do wewnątrz*.

Sucha ciasna czapka ZARA (do założenia zamiast kasku) i suche skarpetyMarks&Spencer. No dobra, żartuję. To nie blog Kasi Tusk. Producent czapki i skarpet: nieznany.

Telefon/GPS/zapasowy kompas: Apple iPhone w pancernej obudowie Otterbox Defender. Z reguły podstawowa aplikacja to MotionX GPS z załadowanymi mapami topo terenu w którym jeżdżę. Nie zastąpi jednak na pewno papierowej mapy. Przydatny również jako gadżet: np. rejestrator prędkości i trasy albo jako kolejna kamera/aparat. Sam moduł telefonu przydaje się w Tatrach czy Alpach. W bardziej dzikich terenach jest raczej bezużyteczny i niezbędna jest krótkofalówka.

Buff. Zawsze dogryza mi Bartek jak widzi jak w nim biegam. W sumie, to przez buffa na głowie chyba wstydzi biegać się ze mną, bo Bartek jest bardzo trendy a ja w buffie wyglądam jakbym utknął w okolicach roku 1988. A po co buff na freerajd? Np. zamiat kominiarki podczas jazdy w prawdziwym puchu. Albo zamiast szalika. Albo czapki. Poza tym mój buff, to buff sentymentalny kupiony daleko za kołem podbiegunowym w Laponii – lubię go! Nawet jak macie swojego Bartka, który się z Was śmieje: polecam Wam buffa.

Zapasowa, zewnętrzna bateria do telefonu/GPS’a. Pojemność 2000 mAh. Daje jeden pełny charge iPhone’a (no może w zimnie prawie pełny). Tego również nauczyło mnie doświadczenie: ta bateria jest absolutnie krytyczna i zawsze naładowana. Niestety ciężka: waży prawie pół kilo.

Zegarek Suunto Vector wyposażony w kompas i wysokościomierz barometryczny (a więc znacznie dokładniejszy niż GPS), z dużym czytelnym wyświetlaczem. Kupiony dobre 8 lat temu i używany z powodzeniem i dużym pożytkiem. Należy tylko pamiętać o porannej kalibracji wysokościomierza, a będzie dawał niezawodne odczyty przez cały dzień bez fluktuacji i niepewności wskazań: dzięki niemu można odnaleźć właściwą sobie poziomicę na mapie w kilka chwil.

Mapa topograficzna: idealnie w skali 1:25k, ewentualnie 1:50k. Inne skale – raczej bezużyteczne.

Nieduży nóż szwajcarski. Trzeba pamiętać o wyjmowaniu z plecaka przed przelotem samolotem.

Power Tape: zastosowanie wydaje się oczywiste do np. przerwanej kurtki/spodni, sklejenia plecaka, etc. Co ciekawe kolega-przewodnik zastosował ją na mnie samym, kiedy używałem pożyczonych butów do ski-turów, które zaczęły mnie obcierać: ważne wtedy, aby użyć taśmy zanim pękną bąble i zejdzie naskórek: jest wtedy szansa na w miarę bezbolesną kontynuację podejścia. Power Tape może pomóc też w sytuacjach krytycznych od opatrunków, przez konstrukcję usztywnień do ratowania życia włącznie.

Do tego jakieś picie, prowiant i chyba tyle…