nakreche

narty, na wiele sposobów, subiektywnie

Tanie Heliski – przegląd: ceny, lokalizacje, tipy

16 Komentarzy

Czy „Tanie Heliski” to oksymoron, który ma mniej więcej tyle samo sensu co „Wegańska Wołowina” albo „Bystry PiSowiec”? Faktycznie – na rynku jest sporo ofert na helikopter przekraczających 1000 Euro dziennie, ale da się jednak wybrać znacznie tańsze perełki. Latałem helikopterem przynajmniej kilkadziesiąt razy w różnych rejonach świata i zawsze zależało mi na maksymalnym odchudzeniu ceny. Gdzie mierzyć? Dokąd jechać? Na co uważać? Przeczytajcie.

Alaska: kiedyś – bosko, teraz raczej nieaktualne

Mój rekordowo tani lot helikopterem miał miejsce właśnie w okolicy Valdez, w górach Chugach na Alasce, 7 lat temu. Zgadałem się z jednym z pilotów, który nie miał wtedy umowy „na wyłączność” z operatorem i robił „to i owo” (woził jakieś cargo, czasem turystom pokazywał Alaskę z góry, czasem był taksówką biznesmenów). Parę wieczorów przesiedzieliśmy przy piwku, żaliłem mu się, że drogie te śmigła dla chłopaka z Polski, i sam zaoferował się, że jeśli kolejnego dnia poczekam na niego w heliporcie, to jak będzie miał chwilę, podrzuci mnie na umówioną górkę za koszt paliwa po drodze. Musiałem tylko wcześniej zostawić auto przy drodze do której miałem potem zjechać, oznaczyć je na GPS, i bez żadnego przewodnika, zupełnie sam, zjechałem sobie za 50 dolarów. Nieźle co?

Nie byłem na Alasce od tamtej chwili, ale od znajomych wiem, że niestety te czasy minęły. Operatorzy bardzo się ucywilizowali (przybyło dwóch – obecnie są to: słynne Valdez Heli-Ski Guides, a oprócz nich: Alaska Rendezvous Lodge i nowe: Valdez Black-Ops oraz H2O Guides). Piloci mają sztywne umowy i latają cały sezon w barwach wybranego z nich. Wygląda to trochę jak jakaś zmowa cenowa czy oligopol, bo ceny poszły koszmarnie w górę. Obecnie należy liczyć się z ceną przynajmniej 1000$ za dzień heliski (z reguły oznacza to 6 liftów). Cena za 6 dni (łącznie z hotelem) od 10 tys. dolarów w górę. Nie moja liga.

Wydaje się więc, że obecnie na budżetowy wypad heliski Alaska raczej odpada, ale dla porządku podaję adresy operatorów:

https://www.valdezheliskiguides.com

http://www.blackopsvaldez.com

https://arlinc.com

http://www.alaskahelicopterskiing.com

Gruzja: jak w Białce, no i te procedury…

Lot otworzył połączenie do Tbilisi, a Wizzair lata regularnie do Kutaisi. Nie dziwota, że Polaków w Kaukazie teraz więcej niż Ruskich, a język polski słyszy się tak często jak w Białce. Gruzja ma też swojego operatora heliski. Ceny nie są złe, ale obłożenie jest spore. Będąc w Gudauri nie udało mi się wcisnąć na żaden wolny slot bez wcześniejszej rezerwacji, jeśli więc przymierzacie się do lotów w Gruzji – warto zarezerwować (i zapłacić) za heliski zawczasu. Wydaje się, że liczba słonecznych dni (albo przynajmniej „flyable”) w Gruzji nie jest najwyższa, ale jeśli ktoś z czytelników korzystał z heliski w Gruzji, latał śmigłem tak jak sobie zaplanował, i nie musiał czekać ani na wolny slot, ani na pogodę – zapraszam do komentowania.

Warto jednak zauważyć, że ostatnio Gruzini mają pecha: najpierw koszmarny wypadek z wyciągiem jadącym do tyłu, a teraz rozwalił im się helikopter z narciarzami – cud, że nikt nie zginął: https://www.wprost.pl/swiat/10111923/kolejny-wypadek-w-gruzinskim-kurorcie-kilka-dni-po-awarii-wyciagu-spadl-helikopter-z-turystami.html

Za trzy górki, Gruzini kasują 380 Euro, co wydaje się niezłą ceną. O ile tylko znajdą nowy helikopter. No i jeśli pasują Wam wschodnie procedury bezpieczeństwa 😉

Więcej: http://www.freeride.ge/heliskiing/

http://heliski.travel/heliski/heliksir-experience/

EDIT: spójrzcie na komentarz P.Hr. poniżej – ciekawe info dot. heliski w Gruzji. Nie wygląda to za dobrze…

Alpy: wiele opcji – można znaleźć niedrogie…

Zjeżdżałem w Alpach w szwajcarskim Zermatt z Monte Rosy i z Alphubla z operatorem Air Zermatt. To było moje „najwyższe” heli kiedykolwiek – maszyna przyziemiła w okolicy 4500m n.p.m. Cena nie była koszmarnie wygórowana, bo z obu szczytów zjeżdżaliśmy do drogi między Zermatt a Visp – i braliśmy stamtąd taksówkę z powrotem do Zermatt – więc helikopter nie musiał po nas wracać (dla chętnych poszukam dobrej mapy topo). Cena – w okolicy 160-180 franków za jeden lot była szczególnie atrakcyjna kiedy frank stał po 2 złote z małym hakiem. Teraz jest trochę gorzej, ale nie jest tak źle. Niestety ta cena NIE zawiera przewodnika. Nie jestem przekonany, czy Air Zermatt obecnie zabierze Was na pokład bez przewodnika, obawiam się, że może być to problem (warto rozważyć zabranie przewodnika IVBV z Polski – będzie taniej niż lokalnie). Dodatkowym argumentem za Air Zermatt jest wertikal: samo Zermatt leży w okolicach 1700m n.p.m, ale zjeżdżasz z 4500 na 1400-1500 – czyli ponad 3 kilometry w dół, a przecież w wielu miejscach na świecie na 3000-3500m wertikala obliczony jest cały dzień jazdy! Jeśli się nie spieszysz, robisz sporo fotek, odpoczywasz sobie i cieszysz się widokami – taki zjazd spokojnie zajmie ci znacznie więcej niż parę godzin.

Więcej: https://www.air-zermatt.ch/wordpress/en

W Alpach można dziś latać w wielu miejscach. Parę bardziej znanych to: Lech, Val d’Isere, Alagna, St. Moritz. Ceny raczej wyższe niż niższe. Ale jeśli macie jakieś pozytywne i *budżetowe* doświadczenia z tych miejsc: wypowiedzcie się w komentarzach!

Kamczatka: pogoda dla bogaczy

Firma Vertikalny Mir, dla której pracuje mój kolega-przewodnik organizuje heliski na Kamczatce nieopodal miasta Pietropawłowsk Kamczacki. Latają tam starymi i potężnymi śmigłowcami Mi-8. Do takiej maszyny wchodzi paręnaście osób (dla porównania – zachodni standard to Eurocopter: 4-5 osób + pilot + przewodnik). Wydawałoby się, że powinno być tanio, bo koszt się rozkłada? Niestety niezupełnie, bo mi Mi-8 spala koszmarne ilości paliwa, a do jego pilotażu trzeba z reguły aż dwóch osób.

Jeśli kiedyś zarobię milion monet albo wygram w lotto – to Kamczatka jest NA BANK na mojej liście: bardzo chciałbym pojeździć po wulkanach. Jeśli jednak nie będę miał tyle szczęścia… cóż. Za 6 dni Heliski i 8 godzin lotu na Kamczatce, cena to „jedynie” 6500 Euro, a do tego trzeba jeszcze na Kamczatkę dolecieć. Dwa lata temu próbowałem z operatorem negocjować pojedyncze dni albo pojedyncze loty (zamiast tygodniowego pakietu) – niestety bez rezultatu.

Więcej: http://www.vertikalny-mir.com/en/

Hokkaido: problem z pogodą

Kiedy pierwszy raz byłem na Hokkaido w 2012 roku – nikt nie mówił o helikopterach. Parę lat później otworzyło się Hokkaido Backcountry Club, które organizuje Heliski. Jeden dzień (6 zjazdów) to koszt 160 tys jenów, czyli ok. 5000 PLN. Zdecydowanie drogo – to raz. A dwa: ze względu na permanentnie niskie pułapy chmur i ciągłe opady śniegu (w końcu z czegoś to Hokkaido jest słynne, prawda?) okolica Niseko, to koszmarny problem z pogodą nadającą się do latania. Na 20 dni w życiu, które spędziłem w Niseko, może jednego dnia widziałem słońce. Jak się domyślacie, w związku z tym helikopter częściej stoi niż lata. Dobrzy znajomi mówili, że czekali 3 dni na lot i się nie doczekali.

Więcej: http://www.hokkaidobackcountryclub.com/en/heli-skiing-en/heli-skiing/

Ale ja bym na Hokkaido jechał raczej na wjazdy skuterem albo ratrakiem. Albo z foki. Nie na heli.

Rumunia: smutna historia

Dużo słyszałem Rumunach i ich dość luźnym podejściu do procedur bezpieczeństwa, lawin itp. Praktykowali ponoć smoleńskie podejście generała Błasika: „zmieścisz się śmiało” i wychodzili z założenia, że im więcej adrenaliny – tym lepiej, jeżdżąc z klientami na przykład przy lawinowej czwórce.

Poza tymi mankamentami, chłopaki były jednak bardzo miłe i ogarnięte, a ja byłem z nimi w kontakcie przez całe parę lat. Pamiętam rozmowę telefoniczną w okolicach 2012 czy może 2013 roku, i ich frustracje spowodowane pogodą. Przez dwa sezony z rzędu musieli ze względu na permanentne mgły i niskie chmury odwołać 90% lotów. Stracone zyski, wkurzeni klienci, sezon spędzony w schronisku i hotelu. Były ponoć tygodniowe grupy, które nie poleciały nigdzie nawet raz. Wkurzyło ich to tak mocno, że na kolejny sezon postanowili zmienić miejscówkę i swoją bazę heli: z pochmurnego obszaru Fagaras prznieśli się w niższe góry, na zachód, bliżej granicy z Węgrami. I faktycznie: w kolejny sezon pogoda była niemal bezchmurna. Tym razem jednak helikopter stał sporą część sezonu w heliporcie z powodu… braku śniegu.

Potem przestałem śledzić ich historię. Wiem, że część z tych przewodników przeniosła się w Alpy i zaczęła pracę u innych operatorów. Kiedy jednak sprawdzam internety – google pokazuje, że heliski w Rumunii działa. Za pakiet tygodniowy, noclegi i 6 dni śmigła liczą sobie 4700 Euro – czyli taniej niż reszta Europy. Pytanie tylko, czy jeśli zdecydujecie się na tę opcję, będziecie mieć szczęście do pogody. Na dwoje babka wróżyła… Ale na pewno powinniście bardzo precyzyjnie sprawdzić jak wyglądają warunki zwrotu kosztów (refund), i czy aby cena hotelu nie jest sztucznie zawyżona, żeby refund za brak lotów był niższy.

Więcej: https://www.mountainguide.ro/en/ski-touring-freeride-romania/heliski-in-romania/

Laponia: niezły i tani produkt

Najlepsze zostawiam na koniec. Kraina św. Mikołaja, Laponia, okolice miejscowości Riksgransen na granicy szwedzko-norwerskiej. Myślicie pewnie: „droga Skandynawia”?  Czeka was niespodzianka: w okolicy Riksgransen znam 4 heliporty i stoi w nich łącznie mniej-więcej 10 helikopterów, a przecież podaż kształtuje cenę! Okazuje się, że w kraju w którym zwykłe piwo w barze kosztuje w przeliczeniu niemal 40PLN, mamy jedno z tańszych heliski na świecie! Helikopter wywozi nas na 3 dropy (3 górki), każdy po około 600-900 metrów wertikala za 1400PLN.

Jeśli jest problem z pogodą, a nie jest nam obca mapa i umiemy powozić skuterem śnieżnym, możemy wypożyczyć go sobie za równowartość tej ceny (ale wtedy rozłoży się ona na liczbę zaangażowanych osób). Jeśli np. jesteśmy we trójkę i podjeżdżać będziemy w systemie kierowca, pasażer i narciarz na linie – mocny skuter będzie kosztował 450PLN za osobę na cały dzień. Zawsze warto mieć plan B na kiepską pogodę – i Riksgransen ten plan zapewnia i to wcale nienajgorszy.

Latałem w Szwecji już paręnaście razy. W zdecydowanej większości przypadków byłem bardzo zadowolony.

Najtańszy operator to: http://www.mountainguide.se/default2.asp?Id=10&languageId=44 – trzeba bookować wcześniej, ale w czasach przelewów SEPA wcześniejsza płatność nie jest problemem.

Trochę droższy produkt: http://abiskomountainlodge.se/vinter/heli-skiing/ – ale jeśli macie kasę – bardzo warto.

Kolejny operator, tym razem z Bjorklinden: http://bjorkliden.com/en/skiing/heliskiing/

Wszyscy trzej operatorzy są w odległości ok. 40 km od siebie: wzdłuż jedynej drogi w tym obszarze: między Kiruną a Narwikiem.

 

Wysiadka! (Laponia, Szwecja)

16 thoughts on “Tanie Heliski – przegląd: ceny, lokalizacje, tipy

    • Kanada to nie jest trochę moja bajka. Whistler i w ogóle cała Kanada kojarzy mi się z kanadyjską gimbazą, imprezami do rana i gigantycznymi kolejkami do wyciągów po świeżym opadzie. Nie jestem fanem Kanady. Gdybym już miał lecieć na puch do Ameryki Północnej i miał na to kasę, wybrałbym stanowczo prawdzią przygodę i odludzie na Alasce (i tak też zrobiłem parę lat temu). Wiem jednak, że Kanada ma swoich fanów, więc dla porządku, przykładowe ceny w Kanadzie:
      http://canadianheli-skiing.com – 10 tys. PLN za dwa dni.
      https://www.bighornrevelstoke.com – 1000 dolarów dziennie + koszmarnie drogi hotel
      https://www.canadianmountainholidays.com – 5 dni za 20 tys. PLN
      https://www.whistler.com/activities/heli-skiing/ – 1 dzień – 3 tys. PLN
      https://www.wiegele.com/packages/deluxe-package – 3 dni – 12 tys. PLN, a w szczycie sezonu tylko pakiety 7-dniowe, po – bagatela – 45 tys. PLN
      Na podsumowanie Kanady wypada dodać, że w większości wypadków, na każdy helikopter przypada tam 3 grupy, co oznacza SPORO czekania. Standardem do którego przywykłem w Europie i na Alasce są dwie grupy na każde śmigło.
      Tak czy inaczej: po pierwsze: nie moja liga finansowa, po drugie – jak pisałem powyżej – nie moja bajka.

  1. Bystry powiec albo bystry bloger to jest dopiero oksymoron
    Skończ już pisać lewaku
    Naucz sie lepiej szacunku do ludzi

    • no proszę – mam też takich czytelników!

      generalnie hejcik staram się zbywać uśmiechem…
      ale w tej sytuacji napiszę Ci tylko, że mam szacunek do wszystkich ludzi.
      problem jednak w tym, że to WY: wyborcy i członkowie PiS’u – nie macie go do mnie.

      • Panie Rafale piszac cos publicznie nalezy wykazac sie odrobina kultury. Napisanie 3 slow mniej nic Pana by nie kosztowalo… Musial Pan jednak wtracic polityke do kiepskiego tekstu o nartach bo widocznie inaczej sie nie dalo. Powodzenia w radzeniu sobie z „bulem” dupy;)

        • Panie %/;&=
          Piszę co chcę, bo to moje podwórko i moje zabawki 🙂 Proszę się cieszyć, że pozwalam Panu tu być, przeczytać i skomentować… Na Pana miejscu jednak bym tu nie zaglądał… (masochizm?).
          Z Bogiem!

          • Żarty polityczne to żałosna próba atencjonowania się, pasująca do sposobu zachowania dwunastolatka, któremu mamusia ogranicza czas w Internecie, a dzieciak musi się przecież dowartościować.

          • Muszę parę zdań:
            1. Korporacje i firmy unikają jak ognia tematów politycznych, bo chcą aby ich produkty kupowali wszyscy: PiSowcy i inni.
            2. Ja nie jestem firmą. To moja piaskownica: mogę pisać na co tylko mam ochotę.
            3. Jestem pełen obaw dla całego naszego regionu – w wielu krajach pojawiła się grupa ludzi którym nie wyszło, którzy się czegoś boją, którzy obwiniają innych za swoje niepowodzenia – i ci ludzie głosują: na Trumpa, Erdogana, Putina, Orbana czy Kaczynskiego. Ci watażkowie z kolei kłócą się ze wszystkimi na około, znajdują sobie wrogów, antagonizują społeczeństwa i narody. Na dłuższą metę niestety nie da się tego utrzymać. Widmo konfliktu zbrojnego w Europie staje się coraz wyraźniejsze. To straszne :-/
            4. Nie zależy mi (jak firmom unikającym tematów politycznych) na klientach. Nie wyświetlam tu reklam. Zależy mi bardziej na przyszłości moich córek.
            5. W związku z tym jeśli na każdy tysiąc PiSowców odwiedzających tę stronę – 999 się obrazi i więcej tu nie wejdzie – nie mam z tym ŻADNEGO problemu. (Swoją drogą: po co jeszcze tu jesteście? 🙂 )
            6. Wystarczy że JEDEN PiSowiec na tysiąc przemyśli sprawę i coś do niego dotrze – mój cel będzie spełniony.
            7. Po 89 roku nie było jeszcze tak źle. W ruinie mamy sądy, telewizję publiczną, armię i politykę zagraniczną. Jest jeszcze czas by się opamiętać.

  2. No ale to Szwajcaria wychodzi taniej od tej Laponii już czy czegoś nie rozumiem?

    • zależy: bez przewodnika jest 190 CHF, z przewodnikiem 370-390 CHF – https://www.air-zermatt.ch/wordpress/en/heliskiing-from-the-zermatt-base/ – czyli ok. 1400 PLN za jeden lift. (wracasz do bazy na własną rękę)
      w tej samej cenie jest Laponia, ale tam masz 3 lifty i powrót do bazy.

      jeśli chodzi o pionowe metry – jest podobnie, ALE – w Laponii masz znacznie więcej górek do wyboru (dosłownie dziesiątki jeśli nie setki w zasięgu). Przewodnik wybierze najwłaściwszą (puch, albo wiosenny firn) w zależności od pogody, wystawy, umiejętności grupy i wcześniejszych zjazdów (porysowania góry)
      w Szwajcarii to zdefiniowana z góry górka. niemal zawsze ta sama trasa zjazdu (w 2 tygodnie po opadzie może być już mocno zrysowana).
      i tak dalej.

      w mojej ocenie, przy tych samej cenie – zdecydowanie wybrałbym Laponię.

  3. Gruzini (Francuzi) z Heliksir w Gudauri lataja „rzut kamieniem” od gornej stacji wyciagu i na ciekawsze miejsca nie maja ochoty – za duzo klientow czeka na miejscu a np. na Kazbeku „wieje i zlodowacone ladowisko”. Z miejsca ladowania lapie sie kawalek mniej zjezdzonego / swiezego sniegu i po chwili polaczenie z odcinkiem dostepnym z wyciagu (na koncu trzeba miec auto i powrot autostrada wojenna c.a. 40km). Takze tamto heli to takie troche dla samego lotu jak ktos lubi latac wirnikiem.

  4. Korzystaliśmy z kolegą z heliski w Gressoney (po włoskiej stronie Monte Rosa), jakieś 3 lata temu, i była to ciekawa i rozsądna cenowo wycieczka. Wylot heli na przełęcz której nazwy nie pomnę, na wysokości około 4000m, zjazd na sam dół do Zermatt, powrót wyciągiem na Klein Matterhorn i zjazd do Gressoney – w sumie pod 5k m przewyższenia. Za cenę 250 EUR wyszedł cały dzień jazdy, przewodnik UIAGM (dla chyba pięciosobowej grupy) i wyciąg w Zermatt w cenie. Polecam 🙂

    • Wielkie dzieki za to. Faktycznie jak na opcje z przewodnikiem niezla cena. Pamietasz ile osob miales w grupie?

      • Ja byłem na wyjeździe z jednym kolegą, ale połączyli nas z grupą Norwegów – jeśli dobrze pamiętam 3, max 4 kolesi (oczywiście lepiej jeżdżący od nas – jak to Norwedzy :)). Czyli standardowa wielkośc grupy na jednego przewodnika, i tak jak mówisz, niezły dil, bo wtedy wynajęcie przewodnika na dzień kosztowało 300 czy 350 EUR, no i nie tak łatwo zmontować więcej chętnych.

  5. Pingback: 2018… 2019? | nakreche

Skomentuj tutaj (pole email jest nieobowiązkowe)...

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.