Obaj z Rafałem mamy urwanie głowy – każdy w swojej pracy. Jednak Kirgistan zbliża się do nas wielkimi krokami – to już niecałe 2 tygodnie. Co się więc dzieje? Jak przygotowania?
- Szukamy taniej kwatery –
wygląda na to, że znajdziemy coś za ok. 30-40 USD za pokój za dobę..aktualizacja: znaleźliśmy za 10USD 🙂 - Szukamy czegoś czym będziemy wjeżdżać na górę i wiemy już, że musi mieć gąsiennice. Pytanie jeszcze jaki będzie miało rozmiar. Rafał ma prawo jazdy na stara i jelcza, więc może pożyczą mu ratrak. Albo czołg. A jak nie, to wstępnie: wypożyczenie skutera śnieżnego – to koszt około 100 USD za cały dzień – czyli pięć dyszek na głowę, czyli jakaś jedna dziesiąta tego, co płaciliśmy w Japonii.
- Szukamy też auta 4×4 – i tu zaczynają się schody. Jedna ze stron popularyzująca Kirgistan, zachęca ciepło do pożyczania aut, pisze o wspaniałej kirgiskiej przygodzie, pod koniec dodając, że:
- ok. 70% dróg jest niewyasfaltowanych
- drogi górskie są w większości bardzo wąskie i nie mają barierek
- kierowcy są bardzo agresywni
- drogówka się czepia i jest skorumpowana
Nie ma jak to dobrze zachęcić turystę… Wspominałem już, że mój Lonely Planet przestrzega kobiety przed podróżowaniem bez faceta, bo sympatyczni Kirgizi porywają je na „małżeństwo”? 🙂 No cóż. Przynajmniej to nam to nie grozi.