Pochodzę z Radomia. Zastanawiam się, czy gdybym miał masę pieniędzy i w swoim rodzinnym mieście zrobił super infrastrukturę, zainwestował w wypożyczalnię nart, zatrudnił fachowców, zbudował super fajny, nowoczesny wyciąg i system skipassów, zainwestował w super marketing i zapłacił Pirminowi Zurbriggenowi, żeby to wszystko reklamował – i strzelił to wszystko na takim wieeeelkim, płaściuteńkim polu między Gołębiowem-II a torami na Warkę… To czy mógłbym się chwalić, że mam dobrą stację narciarską?
…
Po jaką cholerę wybrałem się do Witowa? Przysięgam – nie wiem. Byłem w Zakopcu i chyba zadziałał na mnie marketing i twarz Jagny Marczułajtis uśmiechającej się zalotnie z billboardu i zachęcającej do przyjazdu. Chyba właśnie dlatego.
Infrastruktura pod wyciągiem – to chyba najmocniejszy punkt tej stacji. Dobra wypożyczalnia i szeroka gama nart, mili, fachowi ludzie, deski w całkiem dobrym stanie. Tylko nie bardzo wiem po co.
Nie ma sensu opisywać skipassów, czy sprawnie jeżdżącego wyciągu, dobrej wypożyczalni czy niezłego zorganizowanego parkingu pod stacją jeśli zdamy sobie sprawę z jednej istotnej rzeczy… Witów jest… no KOSZMARNIE PŁASKI.
Wypinając się z górnej stacji wyciągu, mogę złączyć nogi, opuścić biernie ręce (i głowę w smutku) i po jakiejś minucie bez wykonania choćby jednego zakrętu – zahamować na dole. Bez rozwijania zawrotnych prędkości, bez szaleństw. Po prostu opór powietrza plus tarcie równoważą g sinus alfa przy jakichś… piętnastu? No dobra – maks siedemnastu kilometrach na godzinę. Uwierzcie: taka jazda jest naprawdę koszmarnie nudna.
Gdyby jeszcze Witów był narciarskim rodzynkiem na mapie Polski… Gdyby na inny stok trzeba było jechać pięć godzin… Zrozumiałbym to – przysięgam. Gdyby tak było – nie usłyszelibyście ode mnie słowa krytyki. Ale w momencie gdy dosłownie pod ręką, zaledwie kilkanaście kilometrów dalej mamy: Nosal, Harendę i Kasprowy – ja jazdy na Witowie – po prostu nie kumam.
No dobra. Jest jedna rzecz, którą sobie wyobrażam jako powód wybrania się do Witowa. Może nauczę tam jeździć swoje córki. Chociaż nawet jeśli, to raczej tylko pierwsze dwa dni, bo jestem dziś przekonany, że pod koniec będą już płakać z nudów i pokazywać paluszkiem w stronę Zakopanego mówiąc prosząco „tata, tammmm, tammmm”.
Reasumując: Witów polecam dla dziewczynek, maksymalnie trzy i pół letnich. A jak Jagna? No całkiem niebrzydka.