Przepraszam. Zaniedbałem bloga. Nie jedynie bloga. Wciąż ważę dobre 3kg za dużo, a narty wciąż nieprzygotowane do sezonu. Posypuję głowę puchem. Tzn popiołem.
Ale mam wytłumaczenie. Dziś, po wielu tygodniach orki i co najmniej kilkunastu zarwanych nocach skończyliśmy redakcję książki. Właśnie poszła do składu. To oznacza dla mnie oddech. Wreszcie. Praca z redaktorem była bardzo ciekawa i mam wrażenie, że dzięki niej wyszło z moich tekstów coś dużo lepszego i bardziej zjadliwego. Nauczyłem się też masy ciekawych rzeczy (Pani Joanno: zapamiętam zawsze, że: koń ma nadgarstki, stół mikserski to konsoleta, nie warto przesadzać z seksizmem bo czytelniczki mnie zjedzą! No i wiem już kim jest doktór Werner! 🙂 ale dość już prywaty!)
Tymczasem biorę się za siebie. I za bloga. I za narty. Wracam!
10 listopada 2016 o 12:32 PM
No Panie Rafale, olewa Pan czytelników!
10 listopada 2016 o 12:33 PM
No właśnie posypałem głowę. Ale obiecuję poprawę!
10 listopada 2016 o 3:09 PM
10 listopada 2016 o 3:10 PM
Hahaha! Dokładnie tak Panie Profesorze!
10 listopada 2016 o 4:31 PM
wreszcie sie odzywasz
10 listopada 2016 o 10:13 PM
Boże, to o czym będzie ta książka???