nakreche

narty, na wiele sposobów, subiektywnie

Styl jazdy na nartach po trasie

11 Komentarzy

Zbieram się do tej notki już jakiś czas, szczególnie, że nawet tu – na blogu spotkałem się z krytyką wrzucając fotki z jazdy ze złączonymi kolanami. Internet znawców ma wielu, więc pozwólcie, że i ja napiszę swoją opinię w temacie, chociaż bardzo chcę uniknąć dyskusji „o wyższości Świąt Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkiej Nocy”.

A więc od początku: na ubitych stokach widać ludzi jeżdżących dwoma stylami, lub na sposoby zbliżone do dwóch stylów narciarskich. Podsumujmy je krótko (style, nie osoby):

Styl pierwszy: znacznie bardziej dzisiaj popularny: carving. długi skręt, jazda jak po szynach, w znacznym rozkroku. Tego uczą współcześnie instruktorzy narciarstwa. Tak też jeździ się dzisiaj w pucharze świata.

Styl drugi: coraz mniej liczny na ubitych trasach: klasyczna szkoła narciarska. Kolana razem, kontrola prędkości poprzez uślizgiwanie nart, krótki skręt, dużo bardziej wyprostowana pozycja. Jednym słowem: oldschool.

oldschool vs carving

oldschool vs carving

Umiem jeździć jednym i drugim. A kiedy jeżdżę którym stylem?

  • Na trasie, jeśli jest ranek, idealnie wyratrakowany stok, sztruks i dobra widoczność, a ja mam akurat przypięte jakieś dobre carvery – zdarza mi się jeździć carvingiem, szczególnie na czerwonych trasach przy znacznych prędkościach. Taki carving sprawia sporo przyjemności, i szczególnie z dobrej twardej i długiej narty jesteś w stanie wycisnąć więcej, niż gdybyś jezdził klasycznie. Kiedy wchodzę w zakresy powyżej 70kmh a moje freerideowe narty zaczynają niebezpiecznie wibrować – dobry twardy carver, wypięta dupa i jazda „na tramwaj” to jest to. Należy dodać, że aby taka jazda była bezpieczna na stoku musi panować dodatkowo dobra widoczność i nie może być tłumu. Oceniam, że warunki sprzyjające tej technice panują średnio w nie więcej niż 5% czasu spędzonego na nartach na trasach.
  • Poza trasą, w puchu, szreni, na firnie, w gipsie nie masz wyboru. Jeśli nie umiesz jeździć klasycznym, krótkim skrętem – nie masz szans. Wypięte dupsko i rozkraczone nogi znacznie pogorszą twoją sytuację. Przy bardzo mocnych kolanach możesz próbować carvingu na twardszym firnie, o ile do tego stok jest wystarczająco szeroki na twoje długie skręty. Poza tym jednym wyjątkiem poza trasą rządzi oldschool.
  • Jeśli na trasie panują kiepskie warunki, są spore muldy, oblodzenia, kawałki kopnego śniegu, a w dodatku stok jest ostry – mamy wtedy warunki które oddzielają chłopców od mężczyzn. Naprawdę wąska, bardzo wąska grupa ludzi potrafi jeździć w takiej sytuacji carvingowo. Większość carvingowców idzie do knajpy, a gdy muldy stają się zbyt wysokie, by przecinać je długim skrętem, ostatni i najbardziej zatwardziali z nich przełączają się na krótki skręt i zbliżają do siebie kolana niczym dziewice.
  • Jeśli na stoku panuje tłok lub jest kiepska widoczność – automatycznie zwalniam i rezygnuję z carvingu, bo carving – oznacza dla mnie duże prędkości, a wolny carving to żadna przyjemność. Widziałem na stokach sporo wypadków powodowanych przez bezmyślnych idiotów jeżdżących carvingowo z prędkością, która nie odpowiadała warunkom. Przy znacznych wychyłach w stylu carvingowym sporo czasu nie jedziesz w dół stoku, a w poprzek: od lewej do prawej, mając przy tym dużą prędkość. Jeśli jest dużo ludzi, o niebezpieczny wypadek w tej sytuacji naprawdę nietrudno.

A Wy? Jakim stylem jeździcie?

11 thoughts on “Styl jazdy na nartach po trasie

  1. Świetny tekst! Wydaje mi się, iż najbliższy prawdy i tego jak to w rzeczywistości wygląda. Ja jeżdżę zarówno pierwszym jak i drugim stylem,w zależności od warunków i własnego „widzimisię” Połowa lat osiemdziesiątych, kiedy to miał miejsce początek mojej przygody z narciarstwem to oczywiście tylko i wyłącznie styl klasyczny, kolana razem, szybkie energiczne skręty etc. Wtedy nikt nie słyszał o carvingu, a długość narty określali wzorkiem „wzrost + 20cm” 🙂 Dopiero od niedawna, kiedy to zaopatrzyłem się w świetne carvery, czerpię z tego stylu niesamowitą frajdę. No ale do tego muszą być warunki… Wydaje mi się że jeżeli ktoś jeździł dobrze stylem oldschoolowym to bardzo sprawnie i szybko przestawi się na carving – tak było w moim przypadku. W drugą stronę chyba nie działa już to tak „hop siup”
    Pozdrawiam 🙂

  2. Dobry tekst;) Z grubsza się zgadzam. Ale najgorszy jest trudny warun, gdzie ludzie myślą ze jeżdżą carvingowo tnąc stok 70 km/h bez pełnej kontroli co pózniej powoduje wypadki;/ sam byłem w tym roku świadkiem 3-4 helikopterów które jednego dnia zabierały ludzi ze stoków w Austrii

    • Ano niestety. Przyszedl carving – znacznie prostszy niz klasyczny styl – no i mamy skutki.

      • A ja jakoś nie mogę się tego carvingu nauczyć… jeździ mi się dobrze klasycznie, kolanko przy kolanku, niestety często śmigiem po samym boku trasy, po której jeżdzą całą szerokością carvingowcy… Patrzą się na mnie pewnie tak jak ja kiedyś na gości zjeżdzających telemarkiem na Gąsięnicowej 😉
        Próbowałem nie raz, ale może brak mi odwagi – sam nie wiem. Już w 97r miałem narty (przynajmniej z nazwy) carvingowe, miały 205cm i 38m promień skrętu (atomic betacarv x 9.38 – w sumie bardzo fajne deski to były, baaardzo szybkie). Później przesiadłem się na deski tzw. ski-cross’owe – wydawało mi się, że tu będzie można i pojeździć normalnie i spróbować carvingu. Narty mają 178cm i promień 17m – teoretycznie powinny nadawać się do współczesnej jazdy, ale też nic mi z tego nie wychodzi 😦
        Sam nie wiem, czy to u mnie kwestia sprzętu, czy odwagi 🙂 ?

        • Marcin 🙂 ja mysle ze po prostu nie musisz i nie jezdzisz 🙂 jestem 100% pewien ze gdybys wzial instruktora to na carving przestawisz sie w ciagu godziny. Tylko pytanie: PO CO? 😉

          • Bo daje on duzo radochy!!! Ja jeżdzę 32 lata i od ponad 15 na raceowych nartach. Czasami przechodzę na klasykę, aczkolwiek na twardych nartach carvingowych, jazda po zrytych stokach to ciężki kawałek chleba i to bez względu na długość nart. Ogólnie zgadzam sie z tezami, aczkolwiek uważam, ze jazdach poza granicami, można sie pobawić carvingowo nawet przez 60% czasu, aczkolwiek cierpliwość bywa wtedy cnotą 🙂

  3. To prawda, prawdziwy rasowy narciarz jeździ klasycznie i carvingiem. Niestety na naszych stokach czerpanie pełnej radości z jazdy carvingowej wymaga dużej ostrożności, stoki są przepełnione i wąskie. Jeżdżę na nartach prawie 30 lat i muszę przyznać, że jednak więcej radochy daje jazda carvingiem. Inną sprawą jest to, że dzisiejsza „młodzież” uczona jest (albo sama się uczy) jazdy na krawędziach czego efektem jest brak jakichkolwiek umiejętności na stokach niewyratrakowanych nie wspominając o jeździe po za trasą. Przecież najbardziej uniwersalnym stylem jest klasyczny „śmig”, który sprawdza się niemal wszędzie. Ja korzystam z jednej i drugiej techniki i chyba faktycznie łatwiej z klasyka przeskoczyć na carving niż odwrotnie.

  4. Nie zapomnę nigdy zakładu z moim tatą i instrktorem jednocześnie… O gorąca czekoladę (z racji ówczesnego wieku) że z Chopoka zjadę nie upuszczając rękawiczki trzymanej kolanami… Była to mogą najlepsza czekolada w życiu, mimo że wcale nie byla taka smaczna.

Skomentuj tutaj (pole email jest nieobowiązkowe)...

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.