To trzecie freeride’owe łopaty od K2, na których miałem przyjemność śmigać. Po jeździe na sławnych modelach Pon2oon oraz Darkside na Alasce – przyszedł czas na okręt flagowy freeride’owej rodziny K2: model Hellbent, na którym miałem okazję poszusować w styczniu tego roku w Krippenstein. Ponad 13cm szerokości pod butem i ponad 16cm w najszerszym miejscu, sprawia, że już przy zapinaniu tej narty czujesz do niej respekt. Jeśli porównasz powierzchnię jaką masz do dyspozycji pod nogami w stosunku do przeciętnej narty carvingowej, to okaże się, że w tym przypadku jest jej niemal dwa(!) razy więcej.
Faktycznie: niemal dwumetrowym monstrum nie skręca się łatwo na ubitej trasie. To zdecydowanie nie jest model dla nowicjusza: nie wystarczy się przechylić, by narta weszła w skręt. Każdy zakręt wymaga pewnej siły i zdecydowanego wypchnięcia nart. Promień skrętu? Grubo ponad 20 metrów, ale przed jazdą nawet tego nie sprawdziłem – i mówiąc szczerze, nie ma to żadnego sensu – bo ta narta nie służy do jazdy carvingowej.
Poza tym Hellbent jest raczej miękki – to oznacza, że przy wysokiej prędkości na ubitym stoku, wchodzi w nieprzyjemne wibracje, a w głębokich przechyłach nie daje odpowiedniego wsparcia – ale w końcu nie do tego został stworzony.
Bo wystarczy wjechać w puch, by szybko odkryć jej niesamowite zalety. To właśnie tu zaczyna działać pełen rocker i tu zaczyna się prawdziwa jazda. Kiedy na twardym przy kursie na wprost, ze śniegiem stykało się nie więcej niż 60-70% narty – teraz, po wjeździe w puch zaczyna działać całe 190cm długości narty. K2 Hellbent pływa w głębokim śniegu bardzo pewnie. W warunkach, kiedy nie liczą się krawędzie, a powierzchnia, narta jest nad wyraz zwrotna (zwłaszcza wziąwszy pod uwagę niemal dwa metry długości), oraz całkiem szybka jak na nartę na puch. Jazda poza trasą na Hellbent to prawdziwa przyjemność. Pamiętając narty poza trasę sprzed dekady, chciałoby się zapytać: gdzie był wtedy K2 Hellbent?
Jeśli chodzi o estetykę i design – cóż… Każdy ma inny gust… Estetyka Hellbent jest specyficzna: rysunek na obu nartach przedstawia postać wyglądającą na starego człowieka z głową orła, z nożem w dłoni, poruszającego się z pomocą „balkonika” dla niepełnosprawnych. Mnie osobiście nie do końca to przekonało – ale wyobrażam sobie, że gimbaza będzie zachwycona. Z drugiej jednak strony, co tu dużo gadać: pewnie gimbaza będzie też śmigać na Hellbentach dwa razy efektowniej niż ja sam.

Dopiero w takich warunkach doceniamy K2 Hellbent – niestety nie ma jak zobaczyć, że jadę tu właśnie na nich 🙂
Reasumując: obecnie moja ulubiona narta to Rossignol S7 / Super7, ale K2 Hellbent z powodzeniem jej dorównuje. Doskonała narta poza trasę, którą z czystym sumieniem polecam.
11 czerwca 2015 o 12:35 PM
Rzeczywiscie to wyglada bardziej jak snowboard niz narta na twojej nodze
15 czerwca 2015 o 10:19 AM
:-))) z tą różnicą, że mam dwa takie „snowboardy” a nie jeden 🙂
29 czerwca 2015 o 6:50 PM
Rozumiem że lato. Ale na nową notkę czekamy.
1 lipca 2015 o 1:41 PM
Ja też sie dołączam. Wchodzę tu trzeci raz i cisza. Czekamy na nowe notki.
6 lipca 2015 o 1:10 PM
przepraszam, przepraszam, przepraszam 🙂 rzeczywiście, lato, urlop… do tego wcześniej sporo pracy… to jednak nie znaczy, że nie robie nic w temacie nart… obiecuję notkę w ciągu tygodnia. dzięki że zaglądacie…
2 lipca 2015 o 5:57 PM
Chyba jesteś na urlopie,bo taka cisza…….
6 lipca 2015 o 1:11 PM
🙂 tak – ale nie zapomniałem o blogu… walczę z wydawnictwami – może uda się coś opublikować… obiecuję notkę za tydzień! 🙂