W podróży najbardziej liczy się ekipa… To prawda… Uwielbiam jechać na drugi koniec świata z Kubą, czy z Rafałem. Nawet gdy wiem, że ten drugi będzie jęczał, że podróż zajęła nam więcej czasu niż damy radę zjechać – wiem, że potem będziemy takie wyprawy wspominać przez lata. Ekipa jest cholernie ważna przy naszych eskapadach. Wiem, że na chłopakach mogę zawsze polegać. Tak jest lepiej, bezpieczniej, pewniej.
Ale czasem można zjeżdżać też bez ekipy – i jestem przekonany, że wcale nie musi być źle. Tak było na Alasce, tak było w Chile. Tak jest teraz. Wyjeżdżam z Marrakeszu, by zjechać parę razy solo w Atlasie Wysokim, w Maroko. Nie jeździłem jeszcze nigdy w Afryce. To mój piąty kontynent na nartach, poza trasą. I zostały jeszcze tylko dwa! 😉
Palmy i wielbłądy – a w tle ośnieżone szczyty potężnego Atlasu Wysokiego. Dziś będę spał na 2600.
12 lutego 2018 o 5:50 PM
Cześć Rafał!
Wpadłam na Twojego bloga przypadkiem. Podziwiam i zazdroszcze pasji, trzymam kciuki za kolejne podróże i wydanie anglojęzycznej wersji książki! I chociaż tematyka bloga jest mi obca, będę podglądać 😊
Pozdrowienia od koleżanki z podstawówki😉
12 lutego 2018 o 6:08 PM
Ola?! :-))) Ola?! Straciłem Cię z fejsa lata temu! Kopę lat! Napisz mi maila! Proszę! rafal.urbanelis@gmail.com
12 lutego 2018 o 6:49 PM
Nie udzielam się na portalach społecznościowych😊 Maila obiecuje.
Gorąco pozdrawiam!
Pingback: Narty w Afryce – Atlas Wysoki: co robić? jak żyć? | nakreche