Przed sezonem udało się złapać kilku fajnych sponsorów (jeśli czytaliście bloga – to sami wiecie) i zgromadzić trochę środków na wyjazdy. Mimo to w tym roku zaczynam swój sezon późno, bo pewnie w ostatnich dniach grudnia gdzieś w Polsce. Potem w styczniu Japonia – skorzystaliśmy z Rafałem z promocji Lotu i nowego połączenia do Tokio. Luty to plany tatrzańskie: najpierw kontynuacja nauki moich córek (jeśli ktoś ma ambicję sam uczyć swoje dzieci jeździć – odsyłam do notki z ubiegłego roku: https://nakreche.com/2015/02/02/nauka-dzieci-jazdy-na-nartach/ ), potem operacja #kapitanplaneta i nocleg wysoko w Tatrach z Marcinem. Na marzec udało mi się dostać w promocji bilety do Szwajcarii. A na przełomie kwietnia i maja wybieram się za koło podbiegunowe do Laponii. Jeśli dopisze pogoda i zapnie się budżet – mam nadzieję na jakieś Heli na zamknięcie sezonu.
Poza tym, zrzuciłem całe 7kg i czas nadszedł, by oprócz diety zacząć intensywniej ćwiczyć i zbudować formę. Nie tylko nogi ale też core, by – jak mawia Kuba – w czasie skoków na fotkach nie wyglądać jak worek kartofli.
Równolegle do planów na sezon toczą sie moje plany wydawnicze. Mam gotowe około 60% objętości docelowej książki – powstały bardzo osobiste rozdziały, których nie zdecydowałem się opublikować tu na blogu. W głowie rysuje się wyraźny plan na dokończenie całości książki. Wiążę z tym duże nadzieje – cholernie chciałbym, by coś z tego wyszło. Gdyby się udało – to wszystko co robię nabrałoby dla mnie jakiegoś nowego wymiaru… sensu… Rozmowy z czołowym polskim wydawnictwem podróżniczym są bardzo zaawansowane – ale umowy wciąż nie ma. Czas pokaże jak potoczy się dalej ten wątek.
Zrobiłem jakieś zakupy sprzętu – postaram się to opisać jeszcze w grudniu – tu na blogu. Zaglądajcie!
4 grudnia 2015 o 3:39 PM
Niezłe plany,dobrze się ogarniasz.Gratki.
5 grudnia 2015 o 11:40 AM
dzieki! 😉 uklony…