Felipe jest Brazylijczykiem. Nie udało mi się dotychczas zrozumieć kiedy Felipe przyjechał do Santiago, ani też jak długo zamierza tu zostać. Mieszka w hostelu w dzielnicy Provdencia, czym bardzo się szczyci, bo to lepsza dzielnica niż Bellavista w której mieszkam ja. W Brazylii Felipe ma ponoć biuro podróży, ale też nie udało mi się dowiedzieć czy je posiada, czy może dla niego pracuje, lub też pracował. W sumie nie jest to jakoś szczególnie istotne… Felipe ma wspaniały uśmiech, jest zjarany na heban, i imprezuje od wieczora do rana, co noc. Poznałem się z nim przedwczoraj, wysłał mi dziś SMS’a i poszliśmy napić się piwa… Zeby lepiej zrozumieć tę konwerację, musicie wyobrazić sobie bardzo mocny iberyjski/hiszpański akcent u Felipe…
Felipe: Hej Rafael, mam wspaniały pomysł!
Ja: ? (zaciekawiona mina)
Felipe: Jedźmy razem do Patagonii – tam się wspaniale jeździ na nartach – tak słyszałem!
Ja: Felipe, ale przecież ty nie umiesz jeździć na nartach…
Felipe (niewzruszony): Rafael, ty będziesz jeździł, a ja będę się bawił.
Ja: Felipe, jesteś Brazylijczykiem. Jest teraz tutaj 20 stopni, a Ty siedzisz w puchówce. W Patagonii jest dużo zimniej…
Felipe (wciąż niewzruszony): Rafael, wczoraj piłem piwo z Patagonii – było pyszne, w Patagonii musi być fajnie. Jedźmy tam!
Ja (z miną „WTF?!”): Felipe, ale to jest 2500km stąd. Będziemy jechać 3 dni w jedną stronę. Pojutrze mam samolot do Polski…
Felipe (z miną „o boże, co za sztywniak, zepsuł taką fajną zabawę”): Ok, już dobrze, dobrze… zapomniałem…
Podczas tej konwersacji miałem nieodparte wrażenie, że gdybym tylko powiedział „okay, Felipe, świetny plan. Teraz bierz plecak, za godzinę widzimy się u mnie pod hostelem”, to o ile po drodze nie wydarzyłoby się w życiu Felipe nic nieprzewidzianego (jak np. inny, jeszcze fajniejszy pomysł), to może nie za godzinę, ale za dwie, stawiłby się u mnie gotowy z plecakiem jechać do Patagonii, o której coś od kogoś usłyszał…
Takich ludzi jak Felipe spotykam tu codziennie. Ameryka Południowa jest naprawdę wspaniała… Zazdroszczę im tego luzu, tego braku zmartwień, wiecznej fiesty, uśmiechu i filozofii „no problem”…
Ja tak nie potrafię…
19 sierpnia 2014 o 7:56 PM
Rafael, Patagonia jest cudowna!
19 sierpnia 2014 o 11:11 PM
P.S. Lokalsi donoszą, że red light district na Bellavista jest w top ten na świecie. Będzie relacja?
P.P.S. Chilijki są tak brzydkie, że muszą dużo umieć!
19 sierpnia 2014 o 11:14 PM
No tak. Teraz juz wiem czemu ukrywasz sie pod pseudonimem. 😉
PS. Relacja z Bellavista bedzie – jestem nia urzeczony.
PPS. Na serio nie wiem gdzie tu jest red light district.
19 sierpnia 2014 o 11:30 PM
Jest za rogiem 😉
22 sierpnia 2014 o 6:57 PM
I tak masz sporo „luzu” jak na statystycznego rodaka z korpo 🙂
23 sierpnia 2014 o 5:33 AM
Nie dla felipe! 🙂