Jeździsz na nartach, ale chciałbyś robić to odpowiedzialnie w stosunku do swojego otoczenia: do innych ludzi i do środowiska.
Co to oznacza? Wydaje mi się, że jest kilka aspektów odpowiedzialnej społecznie jazdy na nartach… Przyznaję się od razu, że nie wszystkim daję radę sprostać. Staram się jednak zwracać na to uwagę…
Wpływ na otoczenie
Czy bierzesz pod uwagę, że do tych gór gdzie akurat jeździsz, być może będą chciały przyjechać Twoje dzieci albo wnuki? Chciałbyś, żeby zachwyciły się nimi tak jak zachwyciłeś się Ty? Zostaw je więc czyste. Nieśmiecenie w górach to chyba frazes – nie wierzę, że doświadczony turysta zostawia w górach papierki albo puste butelki. Pamiętaj tylko, że jeżeli Twój wpływ na góry będzie minimalny, jest szansa, że będą one służyć dobrze również i następnym pokoleniom.
Ski-touring vs Heli-ski
Pojawia się coraz więcej informacji na temat tego jak negatywnie heliskiing wpływa na zwierzęta górskie i jak zanieczyszcza środowisko i góry.
To fakt: helikoptery robią masę hałasu, płoszą zwierzęta, i przeszkadzają innym ludziom, którzy przyszli w góry. W wielu miejscach loty helikopterów w celach innych niż ratownicze lub patrolowe (a więc w celach turystycznych i sportowych) są zwyczajnie zakazane. Tak jest w Norwegii, Tatrach, w dużej części Włoch i Francji.
Z drugiej strony powstały jednak rozprawy naukowe jak np. ta na temat wpływu Heli-ski na Karibu, które dowodzą, że heli-skiing nie ma większego wpływu na populacje dzikich zwierząt w górach.
Kolejna rzecz: podobnie jak i auta – również cywilne helikoptery stały się bardziej „eko” niż kiedyś: spalają mniej paliwa, i mają jasno określoną emisję CO2 do atmosfery. Nawet jeśli wierzyć opracowaniom jak to wymienione powyżej i uznać, że podobnie jak na auta – należy na helikoptery nakładać normy emisji spalin i w zamian za to pozwolić im latać – trzeba przyznać, że latanie hordami helikopterów po parkach narodowych – to rzeczywiście słaby pomysł.
Można mieć różne podejścia do wpływu heliskiingu na środowisko, ale trzeba przyznać fakt: jeśli RZECZYWISCIE zależy Ci na absolutnie minimalnym wpływie na środowisko, powinieneś przestawić się z helikoptera na własne nogi, a więc wejść na górę samemu, żeby samemu z niej zjechać. I w tym sensie zgadzam się w całej rozciągłości: ski-touring jest formą narciarstwa pozatrasowego, z którego rzeczywiście czerpiesz najwięcej satysfakcji z kontaktu z górami i otaczającą naturą. A przyjemność i satysfakcja z wdrapania się o tysiąc metrów w górę często przewyższa przyjemność dzikiego zjazdu w puchu.
Problem chiński
Czułbyś się lepiej, wiedząc, że siedmiolatek nie stracił palców robiąc Twoje narty? Albo, że nie zostały zrobione w fabryce, która koszmarnie truje ziemię? Jeśli tak, pewnie wolałbyś, żeby nie były robione w Chinach… Jeśli ma to dla Ciebie znaczenie, będziesz chciał unikać nart K2, Voelkl i Liberty. Pozostali więksi producenci: Rossignol, Kastle, Salomon, Head, Dynastar, Blizzard, Stockli – robią swoje narty w USA i Europie, gdzie respektowane są prawa człowieka, prawa pracy i środowisko naturalne – a więc „nasz” system wartości. Nie w każdej dziedzinie taki wybór istnieje. Często jeśli chcemy mieć zapewniony podstawowy poziom egzystencji – jesteśmy zdani na chińskie produkty. Jednak jak widać przy kupnie nart – jest wybór. Może warto z niego skorzystać?
Firmy narciarskie hołdujące zasadom odpowiedzialności społecznej
North Face
Pamiętacie jak spaliła się fabryka ciuchów w Bangladeszu i zginęło setki szwaczek pracujących po kilkanaście godzin dziennie, siedem dni w tygodniu za marne grosze? Pamiętacie jak strasznie miał to w dupie polski LPP/Reserved? Cóż. Nie wszystkie firmy tak się zachowały. North Face przystąpił do porozumień ograniczających chciwość prezesów (czy raczej sam swą chciwość poskromił) i zdziałał całkiem sporo. Tu możecie przeczytać więcej: http://wecare.vfc.com/ Poza tą inicjatywą North Face angażuje się w ochronę środowiska, klimatu i naszej planety. Więcej: http://expeditionsustainability.com/
Uvex
Uvex sponsoruje Kowalczyk i Stocha, ale wydaje się poważnie traktować sponsoring nawet w tych dziedzinach, które nie przynoszą mu ekstremalnej popularności, splendoru i prawdopodobnie zwrotu z takiej inwestycji. To dobrze świadczy o firmie. Polski oddział Uvex’a zaangażowany jest we wsparcie dla młodych, obiecujących sportowców, a także dla sportowców niepełnosprawnych. Lajkujemy. Więcej: http://www.uvex.com.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=21&Itemid=512
Mammut
Również Mammut poważnie podchodzi do spraw odpowiedzialności społecznej. Deklarują, że dbają o traktowanie fair zarówno pracowników swoich, jak i tych w całym swoim łańcuchu dostaw – firma jest członkiem organizacji Fair Wear. Produkty Mammuta są też produkowane w sposób przyjazdy dla środowiska. Więcej: http://www.mammut.ch/images/CR_Infoflyer_EN.pdf
Peak Performance
Bardzo poważnie do tematu CSR podchodzi Peak Performance. Na swojej stronie listują dokładnie działania i zasady którym hołdują. Wszystko brzmi dość konkretnie (w przeciwieństwie do bełkotu nt. CSR wielu dużych korporacji). Przykłady? Proszę bardzo: firma nie akceptuje wełny z merynosów z gospodarstw na których dochodzi do celowego okaleczania owiec podczas golenia, wprowadziła monitoring swoich dostawców w obszarze wpływu jaki wywierają na środowisko naturalne przy produkcji komponentów odzieży. PP stawia na trwałość produktów: ma sieć punktów w których można niedrogo zreperować ich ubrania bez względu na ich wiek – niestety nie wiem nic o tym w Polsce – ale jeśli kogoś to zainteresuje – obiecuję zbadać temat.
Pozostali
Myślicie, że wszystkie marki narciarskie angażują się w działalność pro-społeczną? Niestety nie. Większość nie robi nic, a niektóre robią sobie wręcz z tego jaja. Np. Intersport chwali się, że w ramach odpowiedzialności społecznej wprowadził karty lojalnościowe dla klientów (WTF?!) i że organizuje testy nart w luksusowych alpejskich hotelach. To nie żart. Tak piszą na swojej stronie.
a Wy?
A Wy macie coś do dodania w tym temacie?
A może bez sensu, że poruszam taki temat na blogu narciarskim?
19 Maj 2014 o 10:43 AM
Kolego, czytam Twojego bloga i lubię go – ale tym razem popłynąłeś. Jak obrzydzają cię Chiny – powinieneś trzymać się z dala od wszelkich komputerów, telefonów (nawet iphone jest składany w Chinach!), ubrań czy artykułów AGD.
19 Maj 2014 o 10:49 AM
i jeszcze jedno: jeśli sugerujesz, że chińskie produkty są gorsze – to też grubo się mylisz.
19 Maj 2014 o 1:18 PM
Niczego takiego nie napisałem. Dzięki za wpis i przeczytanie posta. Pozdrowienia! R
19 Maj 2014 o 11:43 AM
Nie bardzo rozumiem jaka jest różnica między Chinami albo nartami produkowanymi w Rumunii. Teoretycznie tu i tu może być kiepska jakość, no i tu i tu jest poza Polską. Gdyby były narty produkowane w Polsce – to zrozumiałbym czemu namawiasz ludzi żeby je kupować. Ale w tej sytuacji nie bardzo. Założę się, że masz w domu masę produktów z Chin.
19 Maj 2014 o 1:25 PM
To narty z Polski:
http://monckcustom.com/
Wielki szacunek dla czlowieka ktory je robi. Nie jestem w stanie polecic ich na blogu bo nie jestem pewien czy technologie ktorych uzywa w piwnicy dorownuja technologiom czolowych producentow ktorzy maja kase na badania, laboratoria i czolowych zawodnikow – testerow.
Jesli jezdziles na tym – bardzo prosze – napisz. Jestem szczerze ciekaw opinii. Byc moze – jesli zaufam, ze to moze byc dobra narta – kiedys sobie ja kupie i zrecenzuje. Poki co – niestety nie mam takiego przekonania, mimo tego ze bardzo kibicuje czlowiekowi ktory je robi (czytalem jakis czas temu wywiad z nim).
Byc moze to dobry temat na osobna notke? Tak czy inaczej – dzieki za wpis. Pozdrowienia. R
19 Maj 2014 o 12:45 PM
Do Człowieka z Księżyca i Gliniarza z Beverly Hills 😉
Czytajcie też tytuł i nagłowki 🙂 Autorowi chodzi o odpowiedzialność społeczną, a nie o jakość produktów, a już na pewno nie o wyższość Rossignoli nad K2 😉
Chyba też zgodzicie się, że prawdopodobieństwo respektowania praw (człowieka, pracy, ochrony środowiska, itd.) jest aktualnie jednak zdecydowanie wyższe w Polsce, czy Rumunii, niż w Chinach. Załóżmy, że masz dwa identyczne produkty: jeden wyprodukowany w Chinach, drugi w Australii – który wybierzesz? Tu nie chodzi o stereotypy, o to, że jak chińskie, to od razu złe.
Artykuł prawie na pewno powstał na komputerze z naklejką „made in China”. Często nie mamy wyboru – takie czasy, „Chińczyki trzymają się mocno”.
Rafał, temat ciekawy, mimo, że ogórkowy. Dzisiaj dla większości osób najważniejszy jest wskaźnik cena/wartość, ale czasem przy podejmowaniu różnych decyzji (nie tylko zakupowych, nie tylko narciarskich) warto spojrzeć trochę szerzej, a nie tylko na metkę, jakość i markę.
19 Maj 2014 o 1:17 PM
Dzieki Marcin! Dokladnie o to mi chodzilo. 🙂 rzeczywiscie mam chinski komp, chinski telefon. Ale czuje ze nie mialem wielkiego wyboru. A przy kupnie nart – poki co – owszem.
Malo tego: chcialbym zeby pozostaly narty ktore sa produkowane w Europie. Marki ktore zaczynaly w Alpach sto lat temu z pasji i miłości do gór. Dla mnie takie narty mają duszę. Dlatego pewnie bardziej wybiorę je przy kupnie 🙂
19 Maj 2014 o 3:07 PM
Pan to czasem w takie poważne tony uderza. Doprawdy.
19 Maj 2014 o 6:00 PM
Zapomniales dodac do swojej listy „strasznych chinskich nart” Black Diamond. Jakis czas temu BD byl produkowany w Europie w fabrykach Atomica. I to byla w miare niezla narta glownie do tele i touringu. Potem BD przeniosl produkcje do Chin i nie zgadniesz co sie stalo! Zmienili rdzen piankowy na drewniany, a nad nartami zaczely sie zachwyty. Jak wiele z tego BD zawdziecza dobrej jakosci produkcji a jak wiele marketingowi? Nie wiem. Ale na pewno nie zawsze „chinskie” znaczy „gorsze”.
Poza tym szczegolem post fajny i ciekawy.
19 Maj 2014 o 7:27 PM
Dzieki – nie wiedzialem o BD. O ile sa porownywalne z nartami innych producentow i mam wybor – dla mnie to jednak argument za tym, zeby wybrac europejskie marki. Pozdrowienia i dzieki za glos w sprawie!
20 Maj 2014 o 10:10 AM
Bardzo fajny temat. Śledzę kilka blogów i stron branżowych – wydaje mi się, że temat nie był dotychczas poruszany. Przynajmniej na rodzimym podwórku. A konstruktywnym sprzeciwem się nie przejmuj. To znak, że blog jest poczytny nawet, jak piszesz, w sezonie ogórkowym.
20 Maj 2014 o 8:41 PM
Dzieki! Pozdrowienia Serdeczne! RU
21 Maj 2014 o 5:21 PM
Autorze!
Bardzo dobrze, że w dobie produkowania ubrań, butów i telefonów o trwałości obliczonej „na dwa lata” piszesz o takich sprawach. Szczególnie cenna jest inicjatywa taka jak Peak Performance. Czy możesz napisać coś więcej? Czy program obowiązuje w Polsce? Jakie są adresy punktów w których można zreperować odzież? (niestety google nic nie podaje, a po angielsku nie czytam biegle)
Czekam na informację i pozdrawiam,
Anna
21 Maj 2014 o 10:20 PM
ok, też mnie to interesuje. zbadam sprawe i opiszę. pozdrowienia! Rafał