Na Antarktydę najprawdopodobniej nie popłynę, bo od ostatniej notki żaden sponsor się nie odezwał, ale już Grenlandia – brzmi całkiem okay. Bilet lotniczy do Nuuk – stolicy Grenlandii (Nuuk leży po „kanadyjskiej” stronie) kosztuje tyle co do Kanady. W Nuuk (populacja: 15 tys. ludzi) jest nawet jakiś jeden hotelik, ale co lepsze można znaleźć kilka pokojów przy miejscowych grenlandzkich rodzinach: dostaje się osobny pokój z łóżkiem, korzysta z wspólnej łazienki i jada z nimi śniadania, a nawet reklamują, że dają dostęp do Playstation na którym grają ich dzieci. Brzmi nieźle. Oprócz dobrej ceny – szczególnie perspektywa ogrania małego Grenlandczyka w Medal of Honor brzmi extra!
Kilka faktów o Grenlandii:
- powierzchnia: ok. 2,5 miliona kilometrów kwadratowych (8 razy powierzchnia Polski)
- sumaryczna populacja: 56 tys. ludzi (miasto Piła jest o połowę liczniejsze)
- sumaryczna populacja psów do ciągnięcia sań: 30 tys. psów
- średnia gęstość zaludnienia: 0,026 osoby / km2 (Australia jest około 100 razy gęściej zaludniona)
- średnia liczba aut na 100 mieszkańców: 4,5
- sumaryczna liczba działających świateł na skrzyżowaniach na całym terenie Grenlandii: 4
A co można uprawiać na miejscu, oprócz Medal of Honor? Ski-touring i kite-skiing – chciałbym spróbować – myślę, że się uda. Mam jednak nadzieję namówić na to kumpla – wtedy pożyczylibyśmy skuter śnieżny (musimy najpierw nauczyć się tym jeździć) i moglibyśmy się nawzajem wciągać na górki żeby potem z nich zjeżdżać. Nie próbowałem jeździć na samym skuterze, ani tym bardziej na nartach za skuterem. W moim świeżo kupionym przewodniku Lonely Planet „Greenland and Arctic” w rozdziale dotyczącym Nuuk można przeczytać:
„Skuterów śnieżnych nie da się oficjalnie wypożyczyć. Ale dość łatwo zaaranżować nieoficjalne, nieubezpieczone wypożyczenie, jeśli odpowiednio rozpytasz w mieście”.
Heh, no dobra – to mogę rozpytać, nie?
A czego trzeba do tego, żeby jeździć za skuterem? Trapez jak na kajcie wystarczy jako uprząż? Jaka lina? Jak się zaczepić? Jak widać: jest jeszcze masa pytań. Ale też sporo czasu, żeby to ustalić…
27 Maj 2013 o 2:43 PM
Jesli chodzi o uprzaz – postaraj sie aby byl to tzw „dead man link”. Tzn, jezeli cokolwiek pojdzie zle – po prostu puszczasz line i jestes wyczepiony. Slyszalem o powaznych kontuzjach/wypadkach, gdzie trzeba bylo pociagnac za bezpiecznik, a czlowiek nie dal rady…
14 czerwca 2013 o 2:55 PM
jedyny problem przy „dead man link” i długo trwających „holach” to moze byc wytrzymalość rąk i kręgosłupa ciągniętej osoby… będę jeszcze zgłębiał temat… dzieki!
1 czerwca 2013 o 9:10 PM
Polecam ci ameryke pld. Myslales o tamtejszych 6-tysiecznikach?
3 czerwca 2013 o 1:33 PM
Cały czas czekam na obiecaną kontynuację artykułów o sprzęcie skiturowym. Jest co prawda lato, ale można przygotować się do jesiennych zakupów…
14 czerwca 2013 o 2:57 PM
tak – dzieki za przypomnienie – mam juz w zanadrzu posty o rakach/czekanie i drugi o kijkach 😉
w wakacje publikuję troche rzadziej…
Pingback: To już czas! | nakreche
15 października 2013 o 1:06 AM
a nie lepiej wypożyczyć dwa skutery lub jeden większy i przczepkę ns sprzęt? a poza tym psie zaprzęgi są bardziej eko;)
15 października 2013 o 9:56 AM
no dwa skutery to ciezko – bo kto by wrocil jednym? 🙂 psie zaprzegi – jasne – ale to trzeba chyba miec kwalifikacje 🙂
15 października 2013 o 11:00 AM
co do skuterów to dojeżdżasz pod górę, jeden zostaje na dole i jednym ciśniecie pod górę. co do zaprzęgów to trzeba wynająć „woźnicę”:)
tak na prawdę wszystko zależy od programu wycieczek, ale ja odczytałem to w ten sposób, iż chcecie wyłącznie żjeżdżać, a nie biwakować i eksplorować. tak czy inaczej bardzo fajna przygoda się zapowiada, życzę realizacji celu!
15 października 2013 o 11:01 AM
Dzieki za rady! Szczegolnie jeden skuter duzy jest tez do rozwazenia. 🙂 pozdrowienia!!!