Jak wiecie, niecałe dwa tygodnie temu nocowałem w jamie śnieżnej w Tatrach. Plecak wypchany na maksa, a w nim cały sprzęt potrzebny do przeżycia – w tym rzecz jasna całkiem spory nóż (w jednej z małych kieszonek).
Dziś narty i lot do Zurychu. Plecak jedzie przez skaner na Okęciu i zanim Pani przerażona zdąży wskazać na ekranie, ja już wiem: chciałem wejść na pokład z dziesięciocentymetrowym ostrzem. Bagaż i narty już nadane. Co robić?
Na szczęście parę tygodni wcześniej odwiedził mnie Kuba (wiem, że to czytasz – pozdrowienia!), i opowiedział mi o identycznej sytuacji sprzed roku. Pomny jego rad wróciłem przed terminal, poszedłem tam, gdzie nie kręci się za wiele osób i gdzie są duże doniczki. Upchnąłem dyskretnie nóż do jednej z nich i przysypałem ziemią. Wracam w poniedziałek. Dam znać, czy przetrwał. 🙂
===
AKTUALIZACJA 14 marca: przetrwał!
10 marca 2016 o 10:21 AM
Fajny noz.
Ktora doniczka ? 🙂
10 marca 2016 o 11:44 AM
:-))))
10 marca 2016 o 10:44 AM
Stary, jak Cie kamery nagrały ze chowasz na lotnisku spory nóż to możesz się znaleźć w pokoju przesłuchań :)))
10 marca 2016 o 11:44 AM
Doleciałem już do Zurychu 😉 poza tym to bylo przed lotniskiem 🙂