nakreche

narty, na wiele sposobów, subiektywnie

Nauka dzieci jazdy na nartach

41 Komentarzy

Dziś chciałem napisać o nauce dziecka jazdy na nartach.

W komentarzach na FB i blogu pod poprzednią notką, przewijają się głosy dot. nauki dzieci (dzięki Ula i Arek).
I macie tu sporo racji – instruktor zrobi to profesjonalnie, a rodzic ma czas pojeździć, nie ma nerwów i hektolitrów wylanego potu. Wasza decyzja w pełni uzasadniona i doskonale ją rozumiem. Moja jednak była inna.

Ja zdecydowałem się wziąć naukę na klatę z dwóch powodów:
1. Mam kredyt we franku, a godzina polskojęzycznego instruktora w Alpach to 50 euro.
2. Chciałem nauczyć jeździć swoje córki. Ja. Osobiście. Po prostu taki cel i satysfakcja z jego spełnienia.

Chciałem w tej notce podzielić się z Wami tym co moim zdaniem się sprawdziło.

Po pierwsze: psycha to podstawa u czterolatka.

Ja swoje dziewczyny zacząłem przygotowywać dawno temu: wiedzą, że tata jeździ „najlepiej na świecie”, umieją na mapie świata pokazać miejsca gdzie jeździłem i proszą same o filmy z nart. Fajnie mieć tak oddane fanki – ale wiem, że u mnie sytuacja jest może szczególna. Jeśli jednak Wy zaczniecie z maluchem poruszać temat nart na miesiąc przed wyjazdem, opowiadać jak będzie w górach, przygotowywać na upadki i ćwiczenia, zabierać na giełdę narciarską by wybrać sprzęt – powinno to znacząco pomóc. Maluch złapie, że narty to szczególna rzecz, będzie czekał, opowiadał o tym wszystkim i nie podda się łatwo.
Kolejna sprawa to pierwsze porażki i wywrotki. Nie możecie stracić wtedy cierpliwości. Trzeba obracać to w żart i konsekwentnie kazać dziecku próbować. Najgorsza opcja to odpuścić po pierwszych porażkach, bo wtedy narty będą się maluchowi kojarzyć tylko z płaczem i upadkami. Wiem, że to trudne. Wiem, że męczące. Ale nie odpuszczajcie.

Po drugie: szelki – czyli zabójca instruktorów.

Kupcie uprząż/szelki. Każdy instruktor narciarstwa powie Wam że uprząż/szelki to najgorsza rzecz na świecie. Wiecie czemu? Bo szelki odbierają im pracę. Szelki to zabójca instruktorów narciarstwa. Dzięki nim średniojeżdżący rodzic jest w stanie nauczyć swoje dziecko jeździć bez pomocy. Powiedzmy, że warunek to jeszcze dobra kondycja rodzica.
Ważne by szelki miały trzymanie w pasie i ramionach oraz pod nogami (coś jak uprząż alpinistyczna) i by miały dwa uchyty dzięki ktorym można dzieckiem sterować (film poniżej). Takie szelki na allegro to ok. 60pln.

Po trzecie: mój plan/pomysł na naukę

1 dzień: nie idźcie na stok i nie kupujcie karnetu. Ciągajcie dziecko w szelkach po ośnieżonej nieuczęszczanej ulicy albo placu tak, by łapało w nartach równowagę, nauczyło się w miejscu obracać na nartach i przyzwyczaiło do nart na nogach. Chodzi też o to, by skumało co stanie się gdy jedna narta wjedzie na drugą i by nauczyło się wstawać.

2 dzień: szelki i jazda z góry. Nauka pługowania: „pizza” – czyli pług – narty w kształt pizzy, „frytki” – narty równolegle – to moja „nomenklatura”. Próbujemy też pierwszego skręcania przez naciskanie swojej nóżki rączką. Ten dzień będzie najbardziej wymagający kondycyjnie i dla dziecka i dla rodzica.

3 dzień: pierwsza próba jazdy bez szelek, ja jadę tyłem poniżej dziecka, maluch przede mną i dalsze ćwiczenia frytki/pizza. Jestem dwa-trzy metry poniżej, więc jeśli dziecko zapomni o pługu albo coś mu nie wyjdzie – wpada w moje/Wasze ramiona.

Tak wyglądały moje maluchy w trzecim dniu:

4 dzień: nauka skręcania przez naciskanie rączką kolanka i podnoszenie drugiej rączki.

Po czwartym-piątym dniu nauki maluch powinien być w stanie zjechać za nami po stoku pługo-skrętem. U mnie na koniec czwartego dnia było już tak:

Między trzecim a czwartym dniem, można zrobić dzień przerwy. To pomoże Wam złapać oddech, a dziecku zatęsknić za nartami. Ważne jednak by nie robić przerwy po kiepskim dniu z upadkami, ale po dobrym dniu. Wtedy dziecko będzie czekało bardziej na narty.

Macie jakieś swoje rady/patenty/uwagi?
Podzielcie się.

41 thoughts on “Nauka dzieci jazdy na nartach

  1. A ja dalem zarobic fachowcom. Ponoc od poczatku trzeba wpoic dobre nawyki zeby nie utrwalac zlych. Poza tym trzeba bylo brac kredyt w walucie w ktorej zarabiasz baranie.

    • Owszem, dałeś zarobić fachowcom, ale w przypadku 4-letniego dzieciaka były to raczej pieniądze wyrzucone w błoto, z czego wnioskuję, baranem to jesteś raczej ty.
      Żeby nie było wątpliwości: nie jestem autorem tego blogu, a tylko przypadkowym gościem tutaj.

  2. A Tata bez kasku?!

  3. Ludzie po co te durne komentarze ? Tata i dzieci zadowolone i tak trzymać 🙂 Sam mam 4 letniego synka i też mam zamiar zabrać go na kilka dni w góry gdzie będziemy się razem uczyć. Ja osobiście do szelek nie jestem przekonany 🙂

  4. Ale szum,hejciki – to zazrośniki.A mnie się b.podoba, tata uczy córeczki i…….jak widać – nauczył.gratulki,pozdro.

  5. A kiedy trzecia część wywiadu?

  6. Dzień dobry
    Uczę dzieci i dorosłych od 28 lat i wiem z doświadczenia że naukę lepiej powierzyć profesjonaliscie ale z warunkiem :
    dobrze sprawdzonemu i mającemu predyspozycje do pracy z dziećmi.
    Przekonanie że skoro sam cos tam jeżdżę uprawnia do nauczania tym bardziej dzieci jest zwyklym zarozumialstwem i niedocenianiem kwalifikacji innych ,idąc tym tropem można by uczyć dzieci innych umiejętności mając o nich jako takie pojęcie .
    Wargumentacji na temat nauczania wlasnych dzieci doceniam że jest to spedzanie z nimi czasu i fajne relacje ale mozna to zawsze zrobić po szkoleniu z instruktorem .
    Cena na większości obozów organizowanych przez polskie firmy zagranicą szkole nie tygodniowe calodzienne w grupie , a tak się ucza najlepiej dzieci to koszt okolo 250 euro wiec 50 euro za godzine to jakaś pomylka .
    Na temat pomyslu szelek – katastrofa.
    Oczywiście każdy ma prawo wyboru i wlasnego zdania ale czegoś trzeba się trzymać bo ostatnio powszechne jest że wszyscy sa expertami od wszystkiego .

    • Hej Wlodku. Dzieki za opinie. Wierze w Twoje doswiadczenie. Rozumiem tez co znaczy dla Ciebie „najlepiej” w uczeniu dzieci. Wierze ze jestes fachowcem. Ale:
      1. Moje maluchy jezdzily po czwartym dniu lepiej niz te w szkolkach – wystarczy spojrzec na film.
      2. Cene 50 eur/h uslyszalem z dwoch roznych zrodel – nie wymyslilem jej. W moim przypadku Twoja cena bylaby x2 (mam blizniaki). Wolalem wydac te 2500pln na cos innego.
      3. Ucze dzieci literek, lyzew i nart tez. I uwielbiam spedzac z nimi czas.

      Serdeczne pozdrowienia i wyrazy podziwu za tyle lat pracy z dzieciakami.
      R

  7. nie zgodzę się, że lepiej w grupach?!?! widziałem takie lekcje.. to pierwsze 2,3 max 4 osoby ładnie naśladowały a reszta już po prostu nie widziała jak pokazuje instruktor! jeśli chodzi o taką naukę to max 3 osoby- dzieciaczki. gratulacje dla taty! świetna robota:) sam ucze 4-letniego syna. szelki też mamy!:)

  8. Powiedz mi Chłopie jak żeś je wywiózł na górę ? kanapą ? Orczykiem ? Obie ? Masz asystenta ? Ja z dwojka maluchów nie dałem rady. I fajnie jak pomyliles imiona. Mi też sie zdarza. Juz coraz rzadziej 😉

  9. super efekty dzieki super podejsciu do tematu! dziewczynki w mig sie nauczyly i sa radosne, bo spedzaja czas z pekajacym z dumy tata… i po co tu komu instruktor

  10. I tak ma być.
    1 rodzina razem
    2 zabawa
    3 (przy okazji) nauka jazdy na nartach

    jak dzieciak złapie „bakcyla” i podrośnie to sam będzie chciał poznać technikę

    • Z doswiadczenia osobistego.
      Jak nabierzesz zlych nawykow to potem Ci instruktor powie ze … cytuje …. ‚Arek – jezdzisz jak dupa’.
      I cieeeeżko potem sie naprawic 😉

      Arek

      • Arek, zakładam, że ja zdaniem każdego instruktora jeżdżę jak dupa (bo się nie rozkraczam i nie gibam na boki zgodnie z modą), a mimo to, zdecydowana większość z nich zostałaby daleko za mną po zjeździe z trasy. 😉
        Instruktorzy też próbują zarabiać kasę i kreują popyt. Rozumiem to nawet! Ale proponuję tu tańszą i przyjemniejszą drogę!

        • Ja nie rozumiem, dlaczego uznajecie „jeździsz jak dupa” za coś negatywnego. A jak instruktor miał na myśli ponentną dupe (pupe) swojej dziewczyny ? wtedy to mógłby być największy komplement…

          • Maria,
            to by powiedział : „jeździsz jak moja dupa”. I Wtedy byśmy poszli na piwo pogadać o tym. Jak dwóch facetów. Taka jest różnica.
            🙂

  11. Pingback: Ubrania narciarskie dla dzieci: mądry wybór? | nakreche

  12. Mój 5-latek zaczął się uczyć jazdy na nartach w tym roku. Wysłaliśmy go na sztuczny stok skimondo w Gdańsku, gdzie mieszkamy. Synek jest zadowolony i polubił te zajęcia. Naszym zdanie idealne miejsce do nauki.

    • Kacperek w tym roku skończy 5 lat i też się zastanawiamy kiedy zacząć go uczyć. Oboje z mężem przed jego narodzeniem każdej zimy jeździliśmy w góry. Też jesteśmy w Trójmiasta, a powiedz czy na sztucznym stoku, w Skimondo to dobra opcja żeby uczyć dziecko? Jak to się przekłada na realne warunki?

  13. Zeszłej zimy oddaliśmy syna, wtedy 4,5 roku, do szkółki. Owszem drogo, ale mieliśmy czas dla siebie, a on trochę zabawy i nauki na stoku. Nie napinam się na rezultaty bo w sumie w roku na śniegu spędzamy ok. 10-14 dni.
    Za to sam nauczę go gry w koszykówkę i za bardzo nie widzę zasadności argumentu „jeździsz/ grasz jak dupa”. Nie zamierzam też zrobić z syna zawodowca basketu czy nart w wieku 4-5 lat. Taki wybór pozostawiam mu na później.

    Podoba mi się podejście Rafała. Tak zdecydował i to realizuje. Gratulacje za wytrwałość.

  14. Pingback: No i przyszła zima | nakreche

  15. a ja zaczęłam przyzwyczajać moja córeczkę do nart gdy miała 2,5 roku. Chdziała po salonie, potem troszkę przed domem, zaliczony tez wjazd kanapa na Jurgów. Gdy miała 3,5 roku zaczęła zjeżdzać na Kozińcu i to bylo raptem kilkadziesiąt metrów i sporo biegania rodziców. W wieku 4,5 roku zabrałam siępoważniej do jej nauki. Uczyłam sama, metoda pizza/ frytki. bez szelek. aktualnie jeżdzi sama, opanowane korzystanie z taśmy i bakcyl juz załapany na maksa. W styczniu 2017 kierunek Bukowina. Można samemu nauczyć ! Jednak po pierwszych krokach, które sam rodzic może przekazać, uważam, żeczas na robote instruktora. i trzy godziny tylko dla rodzica ! 🙂

  16. Pingback: Tatry 2017 | nakreche

  17. Dziękuję za patent frytki/pizza. Wypróbowałam rok temu, mój (oporny jak do tej pory) 7 latek był zachwycony :))) W tym roku też z tego skorzystamy 🙂

  18. Moja corka miala zajecia z instruktorem. Wiem, instruktor instruktorowi nie rowny. Mieszkam w Norwegii i naleze do klubu narciarskiego. I widze jak oni ucza. Zatem bez szelek. Biora dzicko na stok, nie taki plaski ale taki, ze daje predkosc. i instruktor najpierw poswieca duzo czasu na ulozanie ciala dziecka i nart. Nastepnie jedzie tylem przed dzieckiem i caly czas, jesli trzeba poprawia pozycje ciala lub nart. Tak dwa trzy zjazdy. Potem, bo dziecko po tych zjazdach juz czai o co chodzi, jedzie za instruktorem, ktory jedzie z przodu wolno i zakreca. Po dwoch godzinach dziecko zjezdza samodzielnie skrecajac plugiem z gorki. Widzialam to wiele razy na roznych dzieciach.
    Szelki sa odradzane – bo sa dzieci, ktore przez szelki nabieraja zlego polozenia ciala, ktre trudno pozniej skorygowac

  19. Dzieci czasami szybciej łapią nowe rzeczy , niż dorośli, dlatego nie dziwię się, że moja Julka, tak bez problemu pojęła sęk narciarstwa.
    Cieszę się, że zapisałam ją własnie do [cenzura-PR] w [cenzura-PR].

Dodaj odpowiedź do Tomm Anuluj pisanie odpowiedzi

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.